Jestem już bliżej porodu niż dalej, ale ta ciąża szalenie różni się od pierwszej. Przede wszystkim nie mam aż tyle czasu dla siebie i czasem odczuwam to wręcz boleśnie. Kiedy byłam w ciąży z Kazikiem chłonęłam wiedzę całą sobą – czytałam, szukałam dobrych źródeł wiedzy, słuchałam podcastów, chodziłam na warsztaty, rozmawiałam z kobietami, których styl macierzyństwa był mi bliski. Wsłuchiwałam się w siebie i swoje potrzeby – na pewno lepiej i mocniej niż teraz. Wiedziałam, że będę chciała karmić piersią moje dziecko i, mimo kilku trudności, udało nam się. To, że karmię moje dziecko do tej pory (tak, w ciąży też) to efekt mojej wiedzy, uporu, nie poddawania się i puszczania drugim uchem „złotych rad”. Wiedziałam do kogo zgłosić się o pomoc, umiałam odróżnić internetowy bełkot i informacje sprzed dekady (albo i dłużej) od nowych zaleceń. Byłam najedzona (bo nikt mi nie wmówił mitycznej „diety matki karmiącej”), względnie wypoczęta (bo brudne naczynia ze zlewu nie uciekną, a poza tym dzielę dom z drugą dorosłą osobą), pozostało tylko leżenie, tulenie, karmienie, bycie blisko. Jak będzie teraz?
Czy przygotowania do karmienia piersią drugiego i kolejnego dziecka różnią się od tych pierwszych? Czy w ogóle jakieś są potrzebne?
Hej, przecież karmię intensywnie od ponad dwóch lat, powinnam czuć się jak ekspertka, a na pewno jak specjalistka z zakresu własnej laktacji. Tylko, że to nie do końca tak jest. Każda ciąża jest inna. Każde dziecko jest inne. No i, w końcu, każda mleczna droga jest inna.
Mam w pamięci moją pierwszą ciążę, poród, połóg, początki karmienia. Nie myślę o tym, czy teraz będzie tak samo, czy będzie podobnie. Jak będzie, okaże się we właściwym momencie, a ja czuję się jak przed zupełnie nową przygodą, na którą muszę się równie dobrze przygotować, jak byłam przygotowana do pierwszej. Co więc mi pomaga?
Po pierwsze, przeglądam sobie książkę, która pomogła mi przy pierwszej laktacji – „Po prostu piersią” Rapley i Murkett. Choć wszystko, co jest tam napisane, jest mi doskonale znane, utrwalenie wiadomości na nowo daje mi pewność, że w trudnej sytuacji będę pewna swojej wiedzy. Zaglądam do Hafii i czytam teksty o karmieniu noworodka – wiecie, te związane z kilkoma pierwszymi tygodniami (aż tak nie pamiętam, jakie tam były normy przyrostów wagi, wskaźniki skutecznego kp czy co dokładnie powinno mnie zaalarmować). Przypominam sobie fantastyczny tekst Luki z Milk Power o szalonym trzecim miesiącu życia dziecka – pamiętam, że mimo tej wiedzy przy Kaziku, miałam taką myśl, że to musi być cholernie trudne dla kobiet, które nie wiedzą, że to jest normalne. Nic dziwnego, że tylu z nas „kończy się mleko” około trzeciego miesiąca laktacji i przechodzimy na mieszankę modyfikowaną, często pełne wyrzutów, że nam się nie udało.
Czytam o mamach, które karmią w tandemie. Dowiaduję się, jak to ogarnąć, na co zwrócić uwagę. Ta wiedza jest dla mnie totalnie nowa, dlatego to właśnie jej poświęcam trochę więcej czasu.
Po drugie, aktualizuję swoje informacje na temat CDL, czyli certyfikowanych doradczyń laktacyjnych w mojej okolicy. Wiem już, że wspaniała CDL, która bardzo mi pomogła przy pierwszej laktacji, obecnie zawiesiła na kilka miesięcy działalność jako doradczyni, więc skupiam się na szukaniu godnego zastępstwa. To też nie jest tak, że każda CDL jest świetną, aktualizującą swoją wiedzę na bieżąco, empatyczną specjalistką. Jeśli przed zapisaniem się do endokrynologa sprawdzacie opinie w internecie bądź pytacie znajomych o polecenia – tutaj jest dokładnie tak samo.
Po trzecie, organizuję swoją przestrzeń tak, aby po porodzie móc skupić się na karmieniu i rozkręcaniu laktacji. Wiem, że może być różnie. Dlatego staram się myśleć o sprawach totalnie przyziemnych, które możemy przerzucić trochę na inne osoby. Sprzątanie (czy pani, która nam pomaga sprzątać będzie mogła przychodzić częściej?), jedzenie (lista dobrych knajpek z dowozem i ich aktualne menu niedługo zawisną na lodówce), ogarnianie rzeczywistości z dwulatkiem (praca nad dobrą relacją z opiekunką, aby ktoś go porządnie wybiegał raz na jakiś czas). Zakupy online, naprawa jakichś rzeczy w domu, na którą nie będzie czasu za chwilę, kompletowanie powoli wyprawki dla malucha (może nie w 36 tygodniu ciąży, jak ostatnio). Wszystko, co nam pomoże przeżyć ten czas skupiając się na dzieciach i na nas, a nie na brudnym praniu wysypującym się z kosza.
Czuję, że tym razem podchodzę do tego bardzo zadaniowo, ale taka jest moja rzeczywistość obecnie – z dwulatkiem potrzebującym bliskości i uwagi. Będę karmiła piersią – takie jest moje nastawienie, dokładnie jak w pierwszej ciąży. Nie wiem, jaka będzie nasza mleczna droga – może kręta i wyboista, może sielankowa i bezproblemowa. Tego nie wiem, ale naładowana wiedzą, wsparciem i dobrym nastawieniem czuję się po prostu pewnie.
Zdjęcie: unsplash.com