Opowieść, choćbym chciała, nie będzie pełna. Tak naprawdę nikt nie wie, co dokładnie działo się z Ziją przed 2012 rokiem, kiedy Fundacja Viva! przejęła schronisko w Korabiewicach. O tym, co się działo w Korabiewicach do 2012 roku, przeczytacie m.in tutaj. Nie wiem czy Zija bywała w tamtym czasie głodna, bita czy zaniedbywana, choć prawdopodobieństwo, że była jest duże.
Kiedy Viva! zajęła się podopiecznymi schroniska, Zija była zlękniona, zamknięta w sobie i wycofana. Chciała kontaktu z ludźmi, ale bardzo się ich bała − nie wiedziała, czego może się po nich spodziewać. Bardzo często na spacer z wolontariuszami schroniska wychodziły psy, które były z Ziją w jednym boksie, a Zija zostawała, bo nie umiała przełamać swojego lęku.
Takich psów, jak Zija, jest w schroniskach wiele − nie wyróżniają się urodą, wyglądają jak inne “mieszańce”, nie przypominają żadnej rasy, nie są kontaktowe i nie zabiegają o uwagę człowieka.
Ktoś jednak dostrzegł w Ziji potencjał i postanowił dać jej szansę. I tak, 24 października 2014 roku, Zija trafiła do domu tymczasowego prowadzonego przez wolontariuszkę schroniska. Zaczęła uczyć się życia w mieście, mieszkania z innymi zwierzętami (psami i kotami), planu dnia zupełnie innego, niż znany do tej pory. Dom tymczasowy (DT) daje zwierzętom niesamowitą szansę nauczenia się tych wszystkich z pozoru prostych czynności, jak wychodzenie na spacer na smyczy, załatwiania się poza domem o określonych godzinach, regularnego jedzenia czy zabawy z człowiekiem. Daje też coś znacznie ważniejszego: poczucie bezpieczeństwa, opiekę i możliwość rozwoju – przygotowuje psa do stałej adopcji.
To naprawdę nic złego, że rozważając adopcję zwierzęcia, będziesz chciał/chciała zaopiekować się takim, które umie chodzić na smyczy, załatwia się w kuwecie albo potrafi wytrzymać bez spaceru 8-9 godzin. Domy tymczasowe dają ci niemal pełny pakiet informacji o psie czy kocie − ludzie prowadzący DT spędzają dużo czasu, aby jak najlepiej poznać swoich podopiecznych i przystosować ich do życia w mieszkaniu, w mieście, z ludźmi. Pamiętaj jednak, że biorąc pod swój dach jakiekolwiek zwierzę, czy ze schroniska, czy z domu tymczasowego, czy nawet kupując je u hodowcy, nigdy nie masz pewności, jak będzie zachowywało się u ciebie w domu. Adoptując jednak psa czy kota z DT masz naprawdę dużą szansę, że przy zapewnieniu odpowiedniej opieki i chęciach do wspólnej pracy, wszystko będzie dobrze.
Ziję wypatrzyłam na fanpage’u Korabek. Wcześniej, wspólnie z moim partnerem, podjęliśmy decyzję, że chcemy adoptować psa. Byliśmy w trakcie zmiany mieszkania na większe − wtedy jeszcze myśleliśmy, że mieszkając w kawalerce nie można pozwolić sobie na adopcję zwierzęcia większego niż kot (teraz już wiemy, że absolutnie można). Przeglądałam zdjęcia psów, czytałam opisy na stronach schronisk i miałam mętlik w głowie. Łapałam się na tym, że miałam wyrzuty sumienia przy zamykaniu zakładki z wydarzeniem adopcyjnym kolejnego znalezionego psa. Kiedy zobaczyłam Ziję, po prostu wiedziałam, że to ona dołączy do naszej rodziny i nie szukałam już dalej. Uzupełniłam ankietę adopcyjną i czekałam na telefon, który odebrałam jeszcze tego samego dnia. Za kilka dni umówiliśmy się z wolontariuszką, która opiekowała się Ziją, na zapoznanie i wspólny spacer.
Przed adopcją spotykaliśmy się z Ziją kilka razy. Poznawaliśmy się wzajemnie i uczyliśmy siebie i swoich zachowań. Chodziliśmy na długie spacery. Budowaliśmy zaufanie u Ziji, która była nieśmiała, lękliwa i choć widać było, że bardzo chce kontaktu z nami, bała się do nas podchodzić. Przełamywaliśmy lody surową wątróbką, najbardziej śmierdzącą mokrą karmą i ogromem cierpliwości. Końcowym etapem było poznanie Ziji z Kottonem, kotem adoptowanym przeze mnie 4 lata temu. Wcale nie było oczywiste, że się polubią czy nawet zaakceptują wzajemnie − Kotton jest typowym „kocim jedynakiem” i musiał nauczyć się żyć w większym stadzie. Ciągle się uczy.
Zija jest z nami już 14 miesięcy. To wrażliwa, mądra i uwielbiająca bliskość swojego człowieka sunia. Nadal pracujemy nad usuwaniem nowych lęków, ale żegnamy też stare. Zija nie boi się już postawnych mężczyzn, hałasów na klatce schodowej czy śmieciarki. Lubi leżeć na kanapie i na łóżku. Kiedy jesteśmy w domu, lubi być blisko nas albo obserwować, co robimy. Codziennie rano, kiedy akurat z nami nie śpi, gdy słyszy, że się obudziłam, biegnie się przywitać i przytulać. Leżymy tak dobrych 15 minut i to jest czas dla nas. Wieczorem, przed spaniem, zawsze kładzie się koło mnie, kiedy czytam lub oglądam seriale. Gdy śpi, to wszystkie łapy są w ruchu − myślę, że śni się jej, że biega po Kampinosie. Lubimy chodzić na spokojne, długie spacery. Trzy razy w ciągu doby wychodzimy zwiedzać okolicę i jest to naprawdę solidna porcja ruchu − ok. 1,5-2 godziny dziennie. W weekendy jeździmy poza nasz park eksplorować nowe miejsca i zapachy. Nie potrzebuję już uprawiać żadnego innego sportu, rekreacyjny dogtrekking jest wystarczający.
Zija nie za bardzo umie się bawić (piłką czy sznurkiem), chociaż kiedy jesteśmy na spacerze w prawie pustym parku (a zdarza się to przed 7:00 rano i po 23:00), to czasem zachowuje się jak totalny „szczeniak”, skacze z radości i podbiega do mnie prawie na dwóch łapach. Lubi też wszystkich widzieć i wiedzieć, co kto robi − kiedy idziemy na spacer w kilka osób, „zagania stado” i pilnuje, czy wszyscy są.
Podoba mi się w niej to, że nie przypomina psa żadnej rasy. Czasami w parku ktoś w ramach psiego small talk spyta, czy to może „jakiś chart”, ale zaraz zauważa tę kępę sierści przy karku i kończy „…a może wilczur?”. Potem Zija na ogół stawia uszy i już nic nie wiadomo. Dumna mieszanka wielu psich ras. Albo jak mówi mój chłopak − „rasa psa, co lata po wsi”. Najlepsza.
#NieKupujAdoptuj