To nie będzie typowy wpis z poradami, które, jeśli zdecydujecie się wcielić je w życie, zapewnią wam zmianę o 180 stopni i nagle dzieci zaczną prosić was o brokuła na śniadanie (choć nie wykluczajmy od razu takiej możliwości). Mam dla was za to kilka rozwiązań, które być może pomogą wam inaczej spojrzeć na wasze codzienne menu i, przede wszystkim, na wasze podejście do tego, jak je wasza rodzina – również co, jak i ile jedzą dzieci.
Zacznę może od tego, jeśli trafiliście tu przypadkiem, że u nas od początku rozszerzania diety królowało stuprocentowe BLW i ja też całkowicie weszłam w tę ideę, ufając na maksa mojemu dziecku i wiedząc, że ono doskonale wie, czy chce jeść i ile chce zjeść, samodzielnie. Dużo o tym pisałam między innymi tu (ogólnie o BLW i czemu lubię tę metodę), tu (pierwszy miesiąc BLW), tu (drugi miesiąc BLW), tu (i trzeci, i czwarty…) oraz tutaj (ostatni wpis z serii o tym, jak BLW wyglądało u nas). Wiem już, a moje dziecko za chwilę kończy dwa lata, że BLW było jedną z lepszych naszych rodzicielskich decyzji i przy kolejnym dziecku nie wyobrażam sobie rozszerzać diety w inny sposób. Dlaczego o tym piszę? Bo uważam, że to, o czym zaraz tu wam opowiem, ma duży związek z tym, że podoba nam się idea BLW i wszystko to, z czym się ją kojarzy: szacunkiem, zaufaniem, samodzielnością, dobrowolnością. Nie napiszę wam niestety czy moje dziecko je warzywa (bo co to właściwie znaczy, je czy nie je. Dziś zje, jutro nie zje, wiecie jak to jest) i ile ich je, ale z całą pewnością napiszę wam to, co jest po mojej stronie, jako rodzica.
My, jako rodzice, mamy za zadanie zaproponować dziecku posiłek, który jest dobrze zbilansowany, ale to dziecko, jak już wspomniałam, decyduje o tym czy zje ten posiłek i ile go zje i co w ogóle wybierze z talerza. U nas wygląda to tak, że głównie skupiam się na tym, aby na tym talerzu rzeczywiście były dobre proporcje. Co to znaczy? Jak pisze Zuzia Antecka, dietetyczka z bloga Szpinak robi bleee, dobre proporcje to: pół talerza warzyw lub owoców, ćwiartka produktów bogatych w białko i ćwiartka węglowodanów. I tu często zaczynają się schody, bo rzeczywiście tych warzyw jest sporo, a jeśli lubicie kuchnię roślinną, to ta część z białkiem, to też warzywa, tylko że strączkowe. A warzywa strączkowe to w ogóle osobny temat, bo tutaj też często dochodzą nasze uprzedzenia odnośnie smaku strączków albo domniemanych żołądkowych dolegliwości. Ale po kolei!
Dlaczego w tym tekście nie używam słów „przemycanie warzyw”? Bo tak naprawdę bardzo nie lubię tego stwierdzenia. Przemycanie kojarzy mi się z oszukiwaniem, bo jeśli myślimy o dodaniu do makaronu z sosem pomidorowym tofu tak, aby nie było go widać, a dziecko nie wie, że jest tam tofu (którego nie lubi), to tak, jest to oszustwo. I w dodatku wcale nie sprawi ono, że dziecko pokocha smak tofu i będzie się nim zajadało w innej formie. Jeśli zje swój ulubiony makaron z sosem, to znaczy, że lubi swój ulubiony makaron z sosem – w takim składzie, o jakim wie (pomidory), nie takim, o jakim nie ma pojęcia (pomidory i tofu). Dla mnie to taka „wygrana” na chwilę, która może generalnie skutkować prawdziwym brakiem zaufania do tego, co zaproponujesz dziecku w przyszłości. Łącznie z ukochanym makaronem. Poza tym, jeśli tak skrupulatnie chowasz to tofu, to ono naprawdę musi być złe – w przeciwnym razie przecież być go nie chował/chowała. Ogólnie mało logiczne dla mnie rozwiązanie.
U nas w domu wiadomo, co jest w potrawach. Bardzo często przygotowujemy je wspólnie, więc składniki leżą wcześniej na blacie, wyciągam je z koszyka, z lodówki. To, że dziecko nie przełknie jajecznicy, gdy jest w niej jarmuż nie oznacza, że nie wypije koktajlu z jarmużem. To, że ucieka na widok cukinii nie oznacza, że nie zje jej na orkiszowej pizzy. Tak, istnieje ryzyko, że… nie zje i w ogóle uzna nasze pomysły co najmniej za dziwne, ale w rozszerzaniu diety i w późniejszym jedzeniu szalenie ważne jest proponowanie, próbowanie, poznawanie, doświadczanie. Może awokado nie zaskoczy surowe, nie zaskoczy w guacamole, nie zaskoczy zapiekane z jajkiem, a zaskoczy jako mus z dodatkiem kakao? Dlatego tak ważna jest różnorodność, ale też nie poddawanie się, jeśli dziecko uzna, że nie lubi pomidora. Dziś może go nie ruszy, ale nie rezygnujcie z jedzenia pomidorów w ogóle, ze względu na to, że dziecko nie je. Być może, gdy zobaczy, że wy się nimi zajadacie, samo po nie sięgnie. Jutro, za tydzień, za rok, czasem naprawdę trzeba czasu. A może wcale – ja nie znam osób, które lubią absolutnie wszystko jeść.
Oczywiście nie zawsze przygotowujemy potrawy razem, często gotuję, gdy mój syn ma drzemkę albo wyciągam z zamrażalnika zapasy. Zanim zasiądziemy do jedzenia nie wymieniam też skrupulatnie składników jak w przepisie, ale gdy moje dziecko pyta, zawsze odpowiadam zgodnie z prawdą. Nie ma „nie, kochanie, tam nie ma żadnej soczewicy, wydaje ci się, jedz, jedz”. Tak, i to też jest ryzyko, jasne.
To po tym przydługim wstępie, który był jednak dla mnie ważny, abyście zobaczyli i poczuli, jakie mamy podejście do jedzenia, podpowiem wam, co mi pomaga w tym, żeby nasza codzienna dieta była różnorodna, kolorowa, pełna smaków, zapachów i po prostu ciekawa, nie nudna.
Warzywne placuszki, gofry, naleśniki
Jeśli twoje dziecko lubi wszelkiego rodzaju placki – dodaj do nich warzywo! Wystarczy zmiksować je razem z ciastem (jeśli warzywo jest twarde, można wcześniej utrzeć albo podgotować, aby było miękkie, ale jeśli masz dobrego robota kuchennego, wystarczy wrzucić do misy). Jakie warzywa fajnie sprawdzą się w gofrach czy placuszkach? W zasadzie każde: marchewka, burak, cukinia, pietruszka, seler, szpinak, jarmuż, brokuł, kalafior, brukselka, papryka… coś sezonowego zawsze podpasuje. Jeśli boisz się o smak – dodaj na początek mały kawałek. Pamiętaj o przyprawach i nie bój się ich. Wszystkie przyprawy, oprócz soli i cukru, mogą być stosowane od początku rozszerzania diety, a warzywa bardzo lubią być dobrze przyprawione.
Warzywne smoothie
Były koktajle z fasolą lub z ciecierzycą – nie wierzyliście mi, że nie czuć w nich strączków, a ja mile was zaskoczyłam. Tak samo będzie z warzywami! Do mieszanki banana, soku pomarańczowego, truskawek dodaj ćwiartkę buraka. Do banana, masła orzechowego i mleka kokosowego dodaj cząstkę korzenia pietruszki. Zasada taka sama, jak przy fasolowych koktajlach – dopasuj ilość warzyw do waszych smaków.
Kotleciki warzywne
Pomysłów na warzywne kotlety na wegańskich i wegetariańskich blogach ogrom! Jest w czym wybierać i zachęcam was do próbowania. Jeśli w waszej rodzinie jada się mięso, spróbujcie powoli zastępować porcję mięsa w kotleciku – warzywem. Być może wasze dziecko zaakceptuje rozwiązanie, gdzie kotlet to pół na pół – mięso i brokuł? A może kiedyś sięgnie po całkowicie wegańskiego kotleta ze wspólnego talerza?
Warzywa pieczone w aromatycznych przyprawach
Czasami mam wrażenie, że te warzywa, które sami jemy i proponujemy dzieciom są… nudne. Jak buraczki, to starte. Jak marchewka, to z cytryną. Jak ogórek, to mizeria. Spróbujcie potraktować warzywa jak główne danie, a nie dodatek. Nie bójcie się przyprawić (znów! Ale będę to powtarzała do znudzenia, przyprawy to dobro!), podlać dobrą oliwą, podpiec w piekarniku, usmażyć, ugotować na parze na chrupko, podać na surowo coś, co zwykle jecie ugotowane (surowy kalafior jest niesamowity w smaku!). Jeśli nie macie jeszcze wyczucia, co do połączenia przypraw – w sklepach są gotowe mieszanki i da się znaleźć takie, które nie są na bazie soli (czyli w składzie mają same przyprawy).
Propozycja podania
U nas w domu najczęściej przygotowuję wszystkie posiłki jak „szwedzki stół”, czyli kładę duże talerze, na których są potrawy i produkty na wspólnym stole i nakładamy sobie to, na co mamy ochotę na własne mniejsze talerzyki. To, poza tym, że pozwala wszystkim wybrać, co chcą jeść, powoduje, że marnujemy o wiele mniej jedzenia – to, czego nie zjemy, przekładam do pojemników i albo jemy to w kolejnych dniach, albo dorzucam pozostałości z gotowanych warzyw na przykład do roślinnego pasztetu czy robię pastę do chleba. Wracając jednak do idei „szwedzkiego stołu” i ekspozycji warzyw na talerzach – wiecie, że dla dziecka to naprawdę może być szalona różnica, czy ogórek jest pokrojony w paski, czy w plasterki? Czy pomidor posypany jest bazylią, czy podlany oliwą? Oliwki czarne czy zielone? Papryka połączona z białym serem a papryka połączona z kaszą. Być może okaże się, że jeśli awokado podasz w połówce, a nie jako guacamole, to nagle zasmakuje.
A będąc przy guacamole…
Pasty do chleba
Nie wiem, jak wasze, ale moje dziecko kocha „buły” (pozwólcie, że będę używała określenia „buła” na każde pieczywo od tej pory, choć u nas króluje orkiszowe na zakwasie z lokalnej piekarenki). O wiele łatwiej więc coś na tę „bułę” położyć, a jeszcze lepiej – posmarować. U nas przechodzi tylko baaardzo cienka warstwa pasty warzywnej, ale to już coś.
Czipsy, frytki, przekąski
Tym razem coś, co ja uwielbiam! Wszelkie warzywne frytki, czipsy, paluszki. Na wytrawnie, z mnóstwem, nawet ostrych, przypraw, do zrobienia w zdrowszej wersji – pieczone w piekarniku. Z ziemniaków, batatów, buraków, marchewek, pietruszek, jarmużu, selera… idealne do zabrania ze sobą na spacer.
Sosy do makaronu, muffiny, pasztety, zupy, ciasta, ciasteczka, kulki mocy i wszystko, co sobie tylko wymyślicie do zjedzenia
Bo prawda jest taka, że nie wiem, czy istnieje potrawa, której nie da się zweganizować albo choć dodać do niej warzyw. Wegański internet pełen jest inspiracji i zapewniam was, że jeśli wpiszecie w wyszukiwarkę „ciastka z marchewki” czy „pasztet z buraka” to na pewno coś dla siebie znajdziecie.
Jedzcie wspólnie, jedzcie smacznie, jedzcie, bo jedzenie jest fajne i warto cieszyć się nowymi i znanymi smakami, zapachami, konsystencjami. A każdy etap w żywieniu waszych dzieci, jak trudny by dla was i dla nich nie był, w końcu mija.
Zdjęcie: unsplash.com