Kiedy kilka dni temu rzuciłam pomysł, że chciałabym dać wam przestrzeń, aby opowiedzieć innym kobietom o waszych dobrych i pięknych porodach, przyjęłyście to bardzo entuzjastycznie. Fakt, mało jest miejsc, w których przeczytamy, że każdy poród, niezależnie od tego, czy domowy, czy szpitalny, czy siłami natury, czy poprzez cesarskie cięcie, może być niezapomnianym przeżyciem, które będziemy pielęgnować w naszym sercu całe życie.
Z badań naukowych wiemy, że sposób, w jaki przychodzimy na świat w dużym stopniu decyduje o naszym zdrowiu, kondycji psychicznej i jakości relacji międzyludzkich w przyszłości. Jednak wyniki monitoringu oddziałów położniczych Fundacji Rodzić po Ludzku nie pozostawiają złudzeń − nie jest tak, jak powinno być. Rutynowe nacięcia krocza, podawanie oksytocyny bez powodu, obecność lekarzy przy fizjologicznych porodach, ciągły zapis KTG, podłączanie kroplówek nawadniających, przerywanie dwugodzinnego kontaktu skóra do skóry − to tylko niektóre przykłady sytuacji, które mogłyby nie mieć miejsca, a nawet nie powinny. Tylko co z tego, skoro to realia wielu szpitali położniczych, które ewidentnie zatrzymały się na przestarzałych procedurach. Przez to wszystko my, kobiety, mamy małe szanse na piękne i dobre porody.
Opowieści przykrych, smutnych, nie do końca satysfakcjonujących jest wiele. Niektóre z nas starają się szybko zapomnieć, z różnym skutkiem, o tym, co spotkało je na porodówce i po prostu cieszyć się tym, że ich dziecko jest na świecie, inne w żaden sposób nie potrafią poradzić sobie z porodową traumą. Wiele z tych kobiet już nie zdecyduje się na drugie dziecko, choć kiedyś marzyły o większej rodzinie. Te, które zajdą w ciążę po raz kolejny, tym razem obiecują sobie, że będzie inaczej, że są mądrzejsze o to jedno, trudne doświadczenie.
Jakie to szczęście, że żyjemy w XXI wieku! Mamy dostęp do wszelkich zdobyczy medycyny, również w zakresie położnictwa i neonatologii, dzięki czemu nasze dzieci mają szansę, jeśli pojawią się trudności, przyjść na świat zdrowe, a my możemy patrzeć jak rosną. Często jednak medykalizacja porodów jest zupełnie na wyrost i niepotrzebnie zastępuje kobiecą intuicję, naturalną zdolność do urodzenia dziecka. Są kobiety, które chcą rodzić jak najbardziej naturalnie, przeżywać każdy skurcz, mieć możliwość nieprzerwanego kontaktu skóra do skóry − to wszystko również jest możliwe w warunkach szpitalnych. Nie każda z nas kwalifikuje się do porodu domowego. Są kobiety, które korzystają ze zdobyczy medycyny i dla nich ta możliwość pozwala na przeżycie dobrego porodu. To nie rodzaj, miejsce czy czas porodu sprawia, że to piękne i budujące doświadczenie − to szacunek do nas, rodzących kobiet, które naprawdę intuicyjnie wiedzą, co jest dla nich najlepsze.
Będąc w ciąży musiałam szukać tego rodzaju opowieści na zagranicznych blogach. Historii, które nie tylko są pięknymi wspomnieniami z porodów domowych i domów narodzin. Nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam te opowieści i takie też u mnie przeczytacie, ale brakuje mi tych dobrych przeżyć ze szpitali. Według statystyk dotyczących porodów domowych w Polsce Stowarzyszenia Dobrze Urodzeni, w latach 2010-2015 w domu urodziło się 630 dzieci. Według GUS tylko w 2016 roku zarejestrowano 385 000 urodzeń ogółem. Skala daje do myślenia, większość z nas rodzi w szpitalach. A tam też możemy liczyć na piękny poród, który nas umocni i sprawi, że będziemy go dobrze wspominać do końca życia.
Brakuje nam miejsc w internecie, w których dowiemy się, jak może wyglądać dobry poród. To oczywiście bardzo subiektywne odczucie, dlatego będę starała się umieszczać różne opowieści. Każda z dziewczyn, która mi zaufała i postanowiła przyjąć kawałek mojej przestrzeni, napisała do mnie, że jej poród był piękny. To doświadczenie nauczyło mnie, kolejny raz, jak ładnie się różnimy.
Agnieszka Stein napisała kiedyś na swoim fanpage’u, że „pokazywanie piękna porodu też jest częścią edukacji seksualnej”. Bardzo poruszyło mnie to zdanie. Komentarze pod nim również. Wiele kobiet pisało, że poród to wydarzenie, o którym chcą jak najszybciej zapomnieć. Myślę, że potrzeba nam jeszcze dużo dobrych historii, które staną się po prostu „normalne”, a rozmawianie, nawet o trudach i komplikacjach, zupełnie naturalne. Również z naszymi dziećmi, bo, być może, w przyszłości, one również zostaną matkami i ojcami.
I w końcu: walczmy o dobrą opiekę okołoporodową, o traktowanie kobiet z szacunkiem, o słuchanie przyszłych matek. O ufanie ich mądrości, intuicji, kompetencji. O zgodną z aktualną wiedzą pomoc laktacyjną. Dobre i budujące historie porodowe są dowodem na to, że takie porody istnieją, a kobiety, które ich doświadczyły, mają w sobie niesamowitą siłę i moc wynikającą z tego, że zostały potraktowane z szacunkiem: do ich ciała, dziecka, partnera, sposobów przeżywania bólu, przebiegu porodu. Dzielmy się swoim przeżyciem z innymi kobietami − szczególnie tymi, które boją się, nie wiedzą, co je czeka, nie mają pojęcia, jakie są ich prawa. Za rzadko rozmawiamy między sobą o tym, jak wygląda ciąża, poród, połóg.
Cykl „Dobry poród. Opowieści porodowe” będzie otwarty na tym blogu zawsze. Jeśli czujecie chęć podzielenia się swoją historią z innymi kobietami, napiszcie do mnie: asja.michnicka@gmail.com
Zdjęcie: unsplash.com