Odwieczne pytanie: jak ubrać dziecko, żeby było mu wygodnie i adekwatnie do pogody i temperatury, czyli w miarę ciepło, no ale nie za bardzo, bo przegrzewanie nie jest fajne (ani bezpieczne). I level wyżej: jak ubrać dziecko do chusty, a potem − jak ubrać siebie, gdy mamy zamotanego malucha?
Uważam, że to rodzic zna swoje dziecko i wie jak najlepiej je ubrać i w czym mu jest najwygodniej. Teraz, kiedy nosimy się już ładnych kilka miesięcy, niemal codziennie, wiem doskonale, w czym jest nam dobrze i co muszę na nas założyć, żeby było nam komfortowo. Na początku jednak bywało różnie − trochę się upociliśmy, trochę pomarzliśmy, czasem Konik był ubrany w coś, co nie za bardzo nadawało się do chusty, dlatego być może przyda wam się trochę podpowiedzi w temacie.
Po pierwsze, chustę traktujemy jako warstwę ubrania. Jeśli dziecko po domu ubrane jest w body i koszulkę, zostawiamy samo body. Jeśli wiążecie się warstwowo, możesz wybrać body z cieńszego materiału − zależy, ile warstw chusty jest na maluchu. Ważne jest też, jaka to jest chusta − czy cieniutka bawełna z bambusem, czy otulający, grubszy kocyk − tutaj ważne jest po prostu twoje odczucie, czasem chusty z tym samym składem potrafią się diametralnie różnić. Ale generalnie: chusta na dziecko − jedna warstwa ubrania mniej.
Po drugie, dziecko jest w nas mocno wtulone, więc grzejemy się od siebie dość porządnie. Zimą to nie przeszkadza, a wręcz jest fajne, natomiast latem może być niekomfortowe − wtedy można między siebie a dziecko włożyć bardzo cienką pieluszkę bambusową, która pochłonie wilgoć.
Po trzecie, im mniej warstw ubranek pod chustą, tym lepiej. Dlatego najlepsza jest po prostu jedna warstwa. Dlaczego? W jednej warstwie najłatwiej uzyskać prawidłową pozycję dziecka, chustę łatwiej jest dobrze dociągnąć, utrzymać napięcie i wiązanie. Dziecku jest też wygodniej, nic mu się pod chustą nie zwija i nie uciska dodatkowo. I pozostając w temacie ubranek:
Jakie ubranka są najlepsze do chusty? To trochę pytanie o to, jakie ubranka są najlepsze w ogóle − te z naturalnych materiałów, bez sztucznych domieszek, oddychające, przyjemne w dotyku. Bawełna, len, bambus. Wiele osób poleca ubrania z wełny merynosów, ale jeśli w grę wchodzi aspekt etyczny, pozostałe rozwiązania będą równie dobre. Bez wystających guziczków, kłopotliwych zapięć, sztucznych aplikacji. Nie za luźne, ale też niezbyt obcisłe. Jeśli twoje dziecko lubi pajace i to w nich chcesz nosić je w chuście − tutaj przydadzą się takie o rozmiar lub dwa za duże (pozycja w chuście powoduje, że ubranie może podciągać stopę dziecka do góry, co powoduje dyskomfort i nadaje nieprawidłową pozycję). Pozostała reszta ubrań w normalnym rozmiarze, dopasowanym do dziecka. U nas najlepiej sprawdzają się body z długim lub krótkim rękawem, a do tego cienkie spodenki i skarpetki. Rampersy + skarpetki też będą fajnym rozwiązaniem. No i oczywiście rajstopy! Wiosną i jesienią sprawdzają się super. Podczas upałów można nosić dziecko w samej pieluszce + jeśli jest taka potrzeba, bambusowa lub bawełniana cienka pieluszka między rodzica a dziecko.
Kiedy wychodzimy na dwór w chuście, koniecznie krem z dobrym filtrem i… czapeczka. Tak, sławna czapeczka − w upały najlepiej cieniutka, chroniąca twarz i kark przed słońcem, zimą fajnie sprawdzają się kominy, które otulają szyję, uszy i głowę − bardzo prosto się je zakłada i trzymają się nawet, gdy dziecko rozgląda się na boki w chuście, co przy zwykłej czapce często nie zdaje egzaminu. Wiosną i jesienią, gdy temperatury oscylują wokół 15-20°C często po prostu rezygnuję z czapki, chyba że jest duże słońce lub silny wiatr. Wtedy ewentualnie fajnie sprawdzają się kaptury, które są dopinane przy bluzach do noszenia, o których w dalszej części wpisu.
Zanim o tym jak wychodzimy w chuście na dwór, kilka słów o tym, w czym nam może być najwygodniej w chuście. U nas najlepiej sprawdzają się bluzki z naturalnych materiałów, raczej przylegające do ciała, bez guzików, suwaków, naszywek, koralików (to już w ogóle!) i innych ozdób, które dziecko może sobie po prostu wydłubać albo które mogą go uwierać. Raczej dłuższe, bo bluzki często przy motaniu potrafią podjechać do góry. Ja na czas wiązania zawsze wpuszczam bluzkę w spodnie, a po zamotaniu wyjmuję (albo zapominam). Dobrze sprawdzają się gładkie materiały, bo łatwiej na nich dociągnąć chustę.
OK, więc kiedy nasz maluch jest ubrany tak, jak po domu, my jesteśmy ubrani wygodnie, wkładamy dziecko w chustę, motamy i… możemy wychodzić. Tak, dokładnie tak jest, kiedy na dworze jest przyjemne ciepełko. A kiedy zimno, wiatr, śnieg, deszcz wkładamy na siebie i malucha kurtkę, bluzę, polar lub płaszczyk dla dwojga − a mamy ich do wyboru, do koloru na rynku. Doradczynie noszenia rekomendują do ok. pierwszego roku życia opcję odzieży dla dwojga, żeby grzać się dodatkowo własnymi ciałami (nasze ciało zapewnia maluchowi stabilność temperatury), gdy jest zimno, a dopiero, gdy dziecko będzie starsze, można ubrać je grubiej i tak ubrane zamotać na swojej kurtce. Ale my tu dziś raczej o maluszkach, poniżej roku życia.
Możesz równie dobrze założyć na was obszerną bluzę lub sweter, kilka rozmiarów za duży (opcja tańsza, szczególnie, jeżeli wygrzebiesz coś super w lumpexie!), jak i specjalnie dedykowaną odzież dla chustorodziców (opcja droższa, ale można coś fajnie dopasować idealnie pod chustonoszenie). Wśród bluz do chustowania można rozważyć takie, które mają specjalną „dziurę” na głowę dziecka i opcje przepinanego panelu, żeby móc nosić z przodu i z tyłu (nawet, jeśli teraz nosicie się tylko w kieszonce lub kangurku, a myśląc o wrzuceniu dziecka na plecy przechodzi cię dreszcz, uwierz mi, zaczniesz wrzucać szybciej, niż myślisz!) albo takie, które po prostu zakładasz na siebie i dziecko, bez konieczności wkładania głowy dziecka w „dziurę”. Są plusy i minusy obu rozwiązań. Faktem jest, że „dziura” na głowę fajnie otuli dziecko, a do tego zawsze dopięty jest kapturek, który, w razie deszczu czy wiatru, można szybko założyć. Dużym minusem jest natomiast to, że bluzy nie da się założyć bez dziecka, więc w przypadku, kiedy wychodzimy i nie niesiemy dziecka w chuście całą drogę, trochę jest to niekomfortowe (ja to nazywam „dziurą na cycki”). Do tego, jeżeli w ciągu jednego spaceru niesiemy raz na plecach, raz z przodu, a panel jest przepinany − jest to kolejna rzecz do ogarnięcia. Zwracam też uwagę na coś, co często pojawia się w pytaniach − jak założyć bluzę z „dziurą” na głowę, gdy dziecko jest w plecaku? Generalnie nie jest to nic trudnego, wymaga tylko wprawy, choć jak najbardziej rozumiem, że na początku może sprawiać kłopot.
Innym rozwiązaniem są bluzy i płaszczyki, które po prostu zakładamy na siebie i dziecko, zapinamy i wychodzimy. Dodatkowo możemy taką bluzę nosić i bez dziecka zamotanego na nas, więc jeśli wychodzimy z domu na dłużej i wiemy, że nie będziemy nosili dziecka cały czas, ta opcja jest idealna. Na pewno jest to prostsze rozwiązanie na początek motania plecaka, bo po prostu zarzucamy bluzę na nas i gotowe. Jedyny minus jaki widzę, to konieczność zaopiekowania się swoją szyją − w takiej bluzie nic pod nią nie mamy, więc dodatkowy komin czy szal dla rodzica będzie potrzebny w zimny i wietrzny dzień.
Nosiłam trochę bluz, kurtek i płaszczyków (choć przez chwilę!), a ostatnio miałam przyjemność (razem z Konikiem) testować bluzę 4 w 1 VERSO od Twiga, a grupa, którą współadminuję − Noś zdrowo − Chusty Ursynów/Mokotów − osłonki na chusty, które też są ciekawym rozwiązaniem, głównie na wiosnę i jesień, czyli taką przejściową pogodę, gdy raz jest ciepło, a raz zimno. Taką osłonkę po prostu zakładamy na dziecko, które jest zamotane w chustę, i dzięki temu jest mu ciepło, a my możemy zostać przy swojej kurtce, niekoniecznie zaopatrując się w tę specjalną dla dwojga.

Osłonka na chustę – fajne rozwiązanie, gdy trzeba dodatkowo „docieplić” dziecko lub gdy chcemy założyć swoją zwykłą kurtkę, nie tę „dla dwojga”.
Wracając do bluz od Twiga − ta konkretna całkiem dobrze się u nas sprawdza. Jest bardzo prosta do założenia (po prostu zarzucam ją na siebie, zapinam i możemy wychodzić), a do tego ma opcję noszenia z tyłu, z przodu, okazało się, że również na boku (chusta kółkowa, bardzo fajnie się nam ułożyła), samodzielnie, bez dziecka oraz dla kobiet w ciąży − na pewno dobrze otuli ciążowy brzuszek, bo miejsca jest sporo. Do tego, coś dla chustoświrek, możliwość dopięcia kołnierza z chusty − i tu mnie mają, bo ja lubię chustowe gadżety.
Jeśli macie możliwość przetestowania różnych rozwiązań, zachęcam! Każdemu pasuje coś innego, tak samo jak nie ma jednego i słusznego schematu na ubranie dla rodzica i dla dziecka. W tym wszystkim warto zachować zdrowy rozsądek i zawsze pamiętać, że dziecko to człowiek i tylko dlatego, że jest małe, wcale nie potrzebuje dziesięciu dodatkowych warstw i grubej czapki. Noście się na zdrowie!
PS Za bluzę i osłonki do testów dziękuję firmie Twiga! Jeśli macie ochotę na zakupy, to łapcie -10% na wszystkie produkty Twiga z kodem „NAROŚLINACH”.