Tydzień zaczynający się urlopem nie może być złym tygodniem ♥ Postanowiłam sobie, że odpocznę i rzeczywiście odpoczęłam. Spacerowałam z psami, jadłam dobre rzeczy, czytałam książki, nadrabiałam odcinki seriali. Nie robiłam nic szczególnego, ale taki odpoczynek lubię najbardziej − spokojny i na luzie.
Wegańskie knajpki przyjazne zwierzętom ♥
Uwielbiam wegańskie miejsca nie tylko za pyszne jedzenie − nie znam roślinnej knajpki, w której nie mogłyby przebywać zwierzęta.
Dla psów dodatkowo w większości miejsc, które znam, przewidziana jest miska wody, a w niektórych nawet psie smakołyki (wegańskie!). W poniedziałek byliśmy z Szarpem (bo Zija nie chciała iść) w Chwast Food, gdzie obsłudze nie przeszkadzało nawet, że Szarp wszedł na siedzisko dla ludzi i nie chciał zejść.
World Sticking Day − Światowy Dzień Plakatowania
3 maja, wraz z obchodami Światowego Dnia Wolności Prasy, Loesje International organizowała Światowy Dzień Plakatowania. Aktywiści z wielu krajów tego dnia rozwieszali w swoich miastach specjalnie wybrane plakaty Loesje z hasłami nawiązującymi do szeroko pojętej wolności wypowiedzi. Zawsze warto przypominać, że wolność słowa i ekspresji powinna być podstawowym prawem człowieka.
Lumpeksowe łupy na lato!
Uwielbiam szmateksy. Lumpexy, secondhandy i ciucholandy. Wiem, że ludzie dzielą się na takich, którzy kochają ciuchy z drugiej ręki i na takich, którzy absolutnie nie wyobrażają sobie włożyć na siebie czegokolwiek używanego. Ja większość moich ubrań mam właśnie z lumpeksów, w co nie może uwierzyć sporo znajomych. W szmateksach możesz znaleźć prawdziwe perełki, jak i ubrania z popularnych sieciówek − tylko tańsze. Przyznam, że mam etyczny problem z kupowaniem w sklepach, które swoje fabryki odzieżowe mają w Bangladeszu czy Kambodży. Jeśli natomiast w secondhandzie znajdę rzecz z metką takiej sieciówki − zdarza mi się ją kupić. W tym tygodniu udało mi się złapać kilka letnich ciuchów oraz śliczny turkusowy talerzyk i kilka bransoletek. Za całą siatkę łupów zapłaciłam 19,50 złotych! ♥
A propos lumpeksów: znasz profil IG Małgorzaty Halber z ciucholandowymi skarbami z bazaru na Banacha? Jestem wielką fanką ♥
Otwarcie pierwszego wegańskiego „baru mlecznego”
W piątek byliśmy na otwarciu kolejnego roślinnego miejsca w Warszawie − Cafe Kryzys. Napisałam o „barze mlecznym” w cudzysłowie nie ze względu na słowo „mleczny” w nazwie, ale dlatego, że to miejsce mało przypominało mi bar mleczny, za to bardziej domową jadłodajnię. Ciepłe wnętrze starej śródmiejskiej kamienicy, wystrój złożony z domowych mebli, talerze, kubki i sztućce jak pożyczone z kuchni od różnych znajomych.
Jedzenie również jest bardzo domowe, oparte głównie na strączkach, sezonowych warzywach, kaszach, ryżach, ziemniakach. Jedliśmy superaromatyczne pikantne samosy, potrawkę z cieciorki i pomidorów, a na deser jagielnika i ciasto drożdżowe z jabłkiem i bananem. Wszystko było bardzo dobre, pożywne i tanie. Czemu tanie? O tym poniżej.
Cafe Kryzys to miejsce stworzone przez Anarchistyczny Kolektyw Syrena. Kryzys funkcjonuje jako spółdzielnia anarchistyczna − wolna od wyzysku pracowników, hierarchii, przymusu − wspierająca dobrowolne zaangażowanie, godne płace, sprawiedliwość społeczną i wzajemną pomoc. Od piątku do niedzieli zawsze będziesz mógł/mogła tu zjeść zdrowy, dobry, tani, wegański posiłek i zapłacić za niego albo cenę podstawową, albo cenę solidarnościową i wesprzeć inicjatywę. Idee Cafe Kryzys są mi bardzo bliskie, dlatego z chęcią będę tam przychodziła − niezwykłe miejsce na wegańskiej mapie stolicy ♥
Ciepłego tygodnia!
Asja