Już w zeszłym roku miałam ochotę przygotować kalendarz adwentowy, ale, jak się okazało całkiem intuicyjnie, uznałam, że jeszcze chwilkę za wcześnie. Mój syn miał trochę ponad rok i faktycznie dopiero w tym roku mam prawdziwą frajdę z kompletowania upominków czy zadań do „okienek”. I do tego czuję, że on będzie miał równie dużą z odkrywania, co znajduje się w środku!
Kalendarz adwentowy to taki kalendarz, który odlicza 24 dni, które pozostały do świąt. Czyli zaczynamy pierwszego grudnia i przez dwadzieścia cztery dni odsłaniamy kolejne okienka. Fakt, kalendarz adwentowy kojarzy się mocno religijnie i oczywiście taką formę można wybrać, ale myślę, że już dawno przyjęliśmy tę tradycję na świecko – mamy popularne kalendarze kosmetyczne, z czekoladkami, klockami LEGO, postaciami z popularnych bajek… Można wybierać i przebierać na całego. Można też zrobić taki kalendarz samodzielnie i ja w tym roku z przyjemnością się za to zabrałam.
Znacie akcję dietetyczki Zuzi Anteckiej z bloga Szpinak robi bleee „Całkiem nieSŁODKI prezent”? Jestem z nią całym sercem, bo bardzo ta idea do mnie trafia. Poczytajcie na blogu Zuzi, ale generalnie chodzi o to, aby szukać inspiracji prezentowych gdzieś poza słodkościami, a szczególnie tymi mocno przetworzonymi. Czemu?
Słodkości i tak nas otaczają. Nie da się, albo jest to naprawdę trudne, nie mieć ich w naszym życiu, ale też nie ma takiej potrzeby w zasadzie – na rynku mamy mnóstwo zdrowych odpowiedników słodkości, słodkie są owoce, bakalie, koktajle, słodki smak to po prostu… jeden ze smaków. Jak kwaśny, ostry, wytrawny. Słodkości powinny być takim samym produktem jak zupa pomidorowa czy kanapka z hummusem, które jemy, aby zaspokoić głód, bo mamy ochotę, bo nam to smakuje, po prostu. Nie dlatego, że nasze potrzeby emocjonalne nie są zaspokojone, a słodki batonik „pomaga” na chwilę. Dodatkowo mam poczucie, że jeśli na co dzień nie ma w naszym domu przetworzonych słodyczy (czyli tych gotowych, kupnych, sklepowych), to jeśli pojawiałyby się przy szczególnych okazjach, jak urodziny czy święta, to bardzo szybko zaczęłyby być z tym kojarzone. Poza tym, wiecie, dziecko rośnie i zestaw okazji do świętowania powiększa się. A to zawsze są kolejne dawki cukru, który naprawdę możemy zastąpić zdrowszym odpowiednikiem.
Czy w naszym kalendarzu będą słodycze? Nie. Ale będzie wspólne przygotowywanie pierniczków, zagniatanie ciasta na drożdżowe przed świętami, rodzinne wyjście na gorącą czekoladę. Czujecie różnicę? Tak, słodkości są w naszym życiu. Ja lubię słodkie. Ale wiem też, jak fatalnym produktem są przetworzone ciastka ze sklepu, a jak prosto można zrobić ich lepszy odpowiednik w domu. Dodatkowo pieczenie ciasta czy ciastek z dzieckiem to naprawdę świetny sposób na spędzenie czasu, samodzielność, radość z tego, że robimy coś razem.
No dobrze, ale co jeszcze można wsadzić do okienek kalendarza świątecznego?
Zadania
To moja ulubiona opcja, choć czasem możliwe, że będzie wymagała modyfikacji. Jeśli na piątego grudnia zaplanowaliście wieczorne wyjście na pokaz świątecznych świecidełek, a czwartego dopadnie was, tfu, tfu, choroba, to po prostu pod osłoną nocy podmieniamy karteczkę na „robimy świąteczny łańcuch z papieru” czy „czytamy świąteczną opowieść”.
Przykładowe zadania do kalendarza:
Wspólnie z mamą/tatą/bratem/babcią przygotuję świąteczne ciasteczka/szarlotkę/piernik.
Razem z… zrobimy łańczuch na choinkę/ozdoby z masy porcelanowej/zwierzęta z masy solnej itd.
Obejrzymy wspólnie film wieczorem.
Wyślę kartki świąteczne do bliskich.
Wspólnie obejrzymy świąteczne dekoracje głównej ulicy.
Przygotujemy ziarenka dla ptaków i zaniesiemy je do karmnika.
Zorganizujemy zbiórkę kocy/karmy/rzeczy, które są potrzebne w schronisku. (Lepiej wcześniej spytać, czego im potrzeba.)
Poznamy nazwy ptaków, które odlatują do ciepłych krajów na zimę.
Pójdę z mamą/tatą do biblioteki i poszukam książek związanych ze świętami.
Razem z przyjaciółmi wezmę udział w zimowej sesji zdjęciowej.
Wspólnie z bliskimi przyozdobię mieszkanie lampkami.
I wiele, wiele innych… Najlepiej dostosowanych do wieku dziecka, jego zainteresowań, tego, co lubi robić i na co my mamy przestrzeń i czas. Zadania mogą być edukacyjne („poznajemy świąteczne zwyczaje z innych krajów”), kreatywne („robimy domową masę śnieżną”), kulinarne („nauczę się robić sałatkę ziemniaczaną”). Typowo związane ze świętami albo wcale. Co wam w duszy gra.
Figurki zwierząt
To w tym roku u nas dominuje. Jako, że torebki mam dość małe, zebrałam kilkanaście figurek młodych zwierząt. Możecie pójść w zwierzęta leśne, mieszkające w Afryce, wodne, ptaki, te, które spotkamy, będąc na wsi, w różne rasy psów – tutaj pełna dowolność. Jest kilka firm, które produkują takie zwierzęta – u nas głównie pojawia się Schleich lub Collecta.
Autka
Podobna sprawa, jak ze zwierzątkami.
Drewniane warzywa i owoce
Tę opcję rozważałam zamiast zwierzątek: drewniane produkty spożywcze do krojenia (bo nie tylko owoce i warzywa, są też bułeczki, jajka, sery, napoje, do tego sztućce i talerzyki)! Po 24 dniach można dorobić się całkiem niezłej kuchennej kolekcji.
Artykuły plastyczne
Kredki, gumki, farbki, kolorowe taśmy ozdobne, ciastolina
Naklejki
Kulki/galaretki do kąpieli
Foremki do pieczenia ciastek (mogą być świąteczne albo zupełnie nie świąteczne) + stempelki do ozdabiania ciastek
Tekst kolędy/wiersz/piosenka/krótka opowieść
Puzzle
Mała książeczka
Koraliki do robienia biżuterii
Kolorowanki
Skarpetki/rękawiczki/czapka
W takim kalendarzu mogą też znaleźć się całkiem słodkie nie-słodycze, takie jak suszone morele, daktyle czy rodzynki, paczuszka orzechów, egzotyczny owoc, którego nie jecie na co dzień.
Jestem ciekawa, co u was w paczuszkach i okienkach i… czy w ogóle robicie takie kalendarze?
Zdjęcie: unsplash.com