W lutym organizatorzy akcji Go Vegan World − Eden Farmed Animal Sanctuary – przeprowadzili kampanię społeczną dotyczącą tego, skąd tak naprawdę pochodzi mleko, które codziennie spożywamy i z czym to dokładnie wiąże się dla zwierząt. Mimo oburzenia niektórych odbiorców/odbiorczyń i osób związanych z przemysłem mleczarskim, organizacja nadal może posługiwać się argumentami użytymi w swojej kampanii, bo, według ASA, są one rzetelne i prawdziwe.
Kampania Eden Farmed Animal Sanctuary nie jest miła i łatwa. Pokazuje prawdę o przemyśle mleczarskim, a ta nie dla każdego z nas jest oczywista. Czasem wolimy nie myśleć o tym, skąd bierze się na talerzach mięso, które jemy lub co wiąże się ze spożywaniem mleka, które dodajemy do swojej kawy czy płatków śniadaniowych. Tymczasem, jak przekonuje organizacja w kampanii, tak zwane humanitarne pozyskiwanie mleka to mit.
Aby krowa miała mleko, musi urodzić dziecko – dokładnie tak, jak inne ssaki, w tym ludzie. Krowy są sztucznie zapładniane w celu nieprzerwanej produkcji mleka, a cielęta, zaraz po urodzeniu, są im odbierane i karmione sztucznym substytutem mleka krowiego. Jeśli cielę jest płci męskiej – po kilku miesiącach zostaje zabite na cielęcinę, jeśli żeńskiej – będzie w przyszłości służyło do pozyskiwania mleka. Te krowy, który przestają być wydajne i już nie można ich zapłodnić, są przeznaczane na ubój. Tak to w dużym skrócie wygląda.
Wszystkie reklamy, na których widzimy szczęśliwe krowy mogące „oddać” nam swoje mleko i pasące się na zielonej łące pod niebieskim niebem, są mocno przerysowane. Oczywiście reklama nie służy po to, aby pokazywała całą prawdę i tylko prawdę (khy, khy), ale obraz, jaki wbił się w naszą świadomość jest silny i każda dyskusja o tym, że picie mleka innych gatunków zwierząt jest niehumanitarne, bo pozbawia tego mleka młode cielęta, kończy się gównoburzą i nie przynosi żadnych korzyści ani obrońcom praw zwierząt, ani zwierzętom, ani zjadaczom przetworów mlecznych.
W ramach kampanii irlandzkiej organizacji w przestrzeni publicznej pojawiły się między innymi plakaty z hasłem „Humane milk is a myth. Don’t buy it”. Na plakacie możemy też przeczytać słowa: „Zdecydowałem się na weganizm w dniu, w którym odwiedziłem zakład mleczarski. Krowy, wciąż krwawiące po urodzeniu cielaków, szukały i gorączkowo nawoływały swoje dzieci. Córki, dopiero co wyjęte z łona matek, ale już od nich oddzielone, drżały wypijając mleko z gumowych smoczków w ścianie, zamiast prosto od krów. Wszystko po to, aby ludzie mogli zabrać to mleko (…). Nie mogłem już w tym uczestniczyć. Czy ty potrafisz?”.
Landmark Ruling for Animal RightsAdvertising Standards Authority Rules in Favour of Go Vegan Worldhttps://goveganworld.com/landmark-judgement-animal-rights/
Opublikowany przez Go Vegan World na 25 lipca 2017
Osoby, które miały zastrzeżenia do kampanii wskazywały między innymi na to, że humanitarne pozyskiwanie mleka wcale nie jest mitem oraz na stwierdzenia o krwawiących po porodzie krowach i cielakach oddzielanych od krów dopiero co po narodzinach. Twierdzono, że takie słowa wprowadzają odbiorców w błąd, ale też, że jeśli tak traktowane są zwierzęta, to nastąpiło poważne naruszenie brytyjskich przepisów dotyczących dobrostanu zwierząt w przemyśle nabiałowym. ASA, czyli Advertising Standards Authority, działająca w Wielkiej Brytanii, dostała dokładnie siedem skarg, a kilka z nich pochodziło od osób, które są lub były związane z branżą mleczarską. Po rozpatrzeniu doniesień eksperci ASA odrzucili roszczenia skarżących o tym, że przekaz zawarty w kampanii jest mylący. Jak powiedziała Sandra Higgins, dyrektorka Go Vegan World, „Celem reklamy jest poinformowanie ludzi, że niezależnie od tego, gdzie nabywają mleko i produkty nabiałowe, czy to na skalę przemysłową, czy w małych gospodarstwach, każda legalna, standardowa praktyka wymaga zapłodnienia krowy, odebrania jej cielaka i rzezi, abyśmy mogli wypić mleko, które wyprodukowała, aby nakarmić niemowlę. Reklama podkreśla, że problem, z którym borykają się zwierzęta w przemyśle mleczarskim, nie tkwi w tym, jak są traktowane, ale że są w ogóle wykorzystywane. Kampania dotyczy praw zwierząt: prawa istot, które nie są naszą własnością i nie mogą być wykorzystywane dla naszych celów”.
Więcej o motywach decyzji ASA możecie przeczytać w moim artykule dla IgiMag, a także tu.
Przemysł mleczarski jest w coraz większych tarapatach. Mleko sojowe jest obecnie największą alternatywą mleka krowiego w USA. Według Grand View Research, rynek roślinnych mlek będzie utrzymywał stały wzrost na poziomie ponad 16 proc. Co więcej, już nawet nazwa „mleko” została zakazana. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej postanowił zrobić porządek z nazewnictwem produktów roślinnych i zarówno nazwa „mleko”, jak i „masło” czy „śmietana” są na terenie Unii zarezerwowane dla produktów, które mają pochodzenie zwierzęce. Wszystko po to, aby nie wprowadzać w błąd konsumentów/konsumentek, którzy mogliby nie odróżnić mleka krowiego od sojowego. Przepraszam, napoju sojowego, oczywiście.
Moje zdanie na temat nazewnictwa roślinnych produktów znacie. Uważam, że mamy prawo używać nazw mleko owsiane, śmietanka ryżowa, sojowy schabowy czy burger z fasoli, bo po prostu ułatwia to życie. Jeśli komuś to przeszkadza, to jest to problem tej osoby.
No dobra, ale co zamiast mleka? Produkty nabiałowe to często duża część naszej diety. Nawet jeśli ograniczamy lub rezygnujemy z jedzenia mięsa, często zdarza się, że na jego miejsce wchodzą wszelkiego rodzaju sery, jogurty czy inne przetwory. Tymczasem wielu/wiele z nas radzi sobie doskonale bez mleka w diecie i rezygnuje z niego z różnych powodów: jedni/jedne nie tolerują laktozy, inni/inne kierują się względami etycznymi. Niezależnie od pobudek, coraz więcej osób nie je nabiału i doskonale zastępuje go produktami roślinnymi − nie tylko tymi bogatymi w wapń, ale też pełnymi białka, jak np. warzywa strączkowe.
Dla wielu osób, które rezygnują z jedzenia nabiału, spożywanie go jest mniej etyczne, niż jedzenie mięsa, właśnie ze względu na fakt odbierania cieląt krowom zaraz po urodzeniu oraz ciągłego zapładniania krów. Ten temat to odwieczna kość niezgody pomiędzy niektórymi wegetarianami/wegetariankami a weganami/wegankami. Kwestia wykorzystywania zwierząt w przemyśle mleczarskim to temat trudny i nacechowany emocjonalnie, ale warto wiedzieć, skąd bierze się produkt, bez którego większość z nas nie wyobraża sobie codziennej diety.
Zdjęcie: unsplash.com