Mimo, że Konik skończył dopiero rok, bardzo lubi „czytać”. Od początku chcieliśmy zainteresować go książkami i udało nam się! Sami sporo czytamy, no, może kiedyś więcej niż teraz, ale u nas w domu po prostu książki bardzo się lubi.
Wpuśćcie nas do księgarni, to wyjdziemy z torbą książek, zastanawiając się, kto nam to przeniesie przy kolejnej przeprowadzce. Tak, bardzo lubimy czytać. Relaksuje nas to, a ostatnio coraz mniej rzeczy mamy na liście „odprężenie”. Stale powiększający się stosik książek w pewnym momencie zamieniliśmy oboje na e-booki, ale nadal lubimy kupić sobie coś w papierze i poszeleścić kartkami.
Przypuszczaliśmy, że gdy pojawi się w naszym życiu dziecko, kompletnie oszalejemy książkowo… i sprawdziło się! Tak, jak w zabawkach staram się mieć podejście mocno minimalistyczne, tak w książkach muszę się bardzo hamować. A wydawnictwa wcale nie pomagają, oj, wcale. Fakt, na rynku jest też mnóstwo tandetnej pstrokacizny, fatalne ilustracje i jeszcze gorsze opowieści, ale wśród zalewu książeczek dziecięcych rodem z półek Poczty Polskiej, mamy prawdziwe perełki, które z przyjemnością czytam naszemu synkowi. A to dopiero początek!
Konik ma rok, więc w tym zestawieniu skupię się na książkach dla młodszych dzieci, choć większość z nich nada się równie dobrze dla dwu czy trzylatków. Proponujcie swoim dzieciom różne książki i po prostu zobaczcie, co lubią. Maluchy naprawdę mają swoje gusta i potrafią wybrać to, co im w duszy gra. I to zarówno przy ilustracjach, jak i opowieści. A u nas na tapecie od kilku miesięcy i aktualnie…
Pucio
Pucia i jego rodziny chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, a jeśli trzeba: Pucio to bohater książek, które wspierają rozwój mowy dziecka. Twórczynią serii przygód Pucia jest logopedka i pedagożka specjalna, Marta Galewska-Kustra, a ilustratorką Joanna Kłos. Książki, oprócz tego, że są genialnym wsparciem w nauce mowy, są miłe dla oka i nawet podczas setnego czytania (to tak, licząc od początku tygodnia, koło środy wieczorem) nie nudzą się. My zaczynamy dzień Puciem i kończymy Puciem, znamy każdego Pucia na pamięć, Pucio forever.
Dla najmłodszych maluchów polecam pierwszą książkę z serii, czyli „Pucio uczy się mówić”. U nas też na topie „Pucio mówi pierwsze słowa”. Mamy też dwie pozostałe części („Pucio i ćwiczenia z mówienia” i „Pucio na wakacjach”), ale jeszcze damy im chwilę.
Pucia znajdziecie na stronach Wydawnictwa Nasza Księgarnia.
„Idziemy na niedźwiedzia”
Kiedy po raz pierwszy usłyszałam „Idziemy na niedźwiedzia”, czyli klasykę literatury dziecięcej, miałam mieszane uczucia. Po co oni idą na tego niedźwiedzia, po co chcą go złapać, niech dadzą mu spokój. Jednak rytmiczne czytanie z mnóstwem wyrazów dźwiękonaśladowczych bardzo bawiło Konika, a i nam niedźwiedź wszedł szybko do głów − książkę czyta się bardzo miło i lekko. Genialna do wkręcenia się w opowieść i modulowania głosu. Z doświadczenia wiem, że maluchy są zachwycone. Jeśli lubicie język Szekspira i wprowadzacie go powoli dzieciom, oryginalna, angielska wersja jest cudna do wspólnego czytania. U nas książkę wydało Wydawnictwo Dwie Siostry.
„Miś patrzy”, „Bardzo głodna gąsienica”, „Od stóp do głów” i „Czy chcesz być moim przyjacielem?”
Czyli książki Erica Carle, amerykańskiego pisarza i ilustratora. W tych pozycjach lubię wszystko − niebanalne ilustracje i opowieści blisko natury. Carle posługuje się techniką kolażu, która świetnie sprawdza się w książkach dla maluchów. Dla mnie przeglądanie z Konikiem gąsienicy czy misia to też frajda dla oczu, za każdym razem na grafikach widzę coś innego − szacun za technikę. „Bardzo głodna gąsienica” jest z nami od kilku miesięcy i nadal często do niej wracamy. W Polsce Erica Carle wydaje Tatarak.
„Robimisie”
Do tej książki moje dziecko musiało trochę się przekonać. Misie Agaty Królak bardzo spodobały się najpierw mi samej, potem długo leżały na półce, aż zaskoczyło i teraz coraz częściej po nie sięgamy. Kolejna pozycja od Wydawnictwa Dwie Siostry. W książce znajdziecie 26 zawodów w wydaniu męskim i żeńskim, a dokładnie − misiowym. Mamy tu aptekarkę, mechanika, astronautkę, położną, kominiarza, malarkę, rolnika, cukiernika, dyrygentkę i wiele innych misiów. Przyjemne rysunki, a książka z serii „opowiedz mi, mamo”, czyli siedzę i wymyślam historie. Lubię!
„Nasze ciało”
Książka dla maluszków o funkcjonowaniu ludzkiego ciała, od mojego ulubionego wydawnictwa − Mamania. Dowiecie się z niej, po co nam palce, co tak naprawdę mamy w środku i czemu mamie rośnie brzuch. Proste ilustracje, żywe kolory, dobry rytm czytania − my bardzo lubimy.
Jano i Wito
Kiedy Konik dostał książki z tej serii na urodziny, rodzina zgodnie orzekła, że ilustracje są ujmujące − takie, jak kiedyś! Ilustrował Przemek Liput, ciepło, gładko, przyjaźnie. Serię stworzyła Wiola Wołoszyn, z wykształcenia logopedka (ach, te logopedki umieją w książki dla dzieci!). Duży Jano i mały Wito ostatnio są u nas codziennie – w trawie, w lesie, w domu. Seria trzech książek oparta jest na tym samym schemacie, ale bardzo miło się to czyta − ja, jako czytająca, na pewno się nie nudzę. Wydała Mamania.
Co poza tym? Czytamy też serię o małej, białej rybce („Mała biała rybka”, „Mała biała rybka liczy do 11”, „Mała biała rybka ma wielu przyjaciół”), przeglądamy jesień, zimę, wiosnę i lato oraz noc na ulicy Czereśniowej (ale myślę, że potrzeba nam jeszcze chwili na tego typu ilustracje), zaglądamy do „Roku w lesie”. Dalej czasami wracamy do „Księgi dźwięków” i „Księgi ryków” − choć już trochę nam kartki powypadały. Na szczególną uwagę zasługuje też książka, którą dostaliśmy od Malwiny z Love You Vege Much, „Swimmy”, Leo Lionni’ego, głównie ze względu na wspaniałe kolaże − to absolutnie małe dzieło sztuki ilustratorskiej i z przyjemnością pokazuję Konikowi kartki z przygodami małej rybki. Spójrzcie sami, cudo.
A co u was ciekawego na półkach, w pościeli (też czytacie rano po przebudzeniu?), na macie?