Statystyki są przerażające. Na świecie co roku marnuje się aż 1/3 produkowanej żywności. W samej Europie to niemal 100 milionów ton jedzenia! Czy kiedyś było inaczej? Czy mieliśmy większy szacunek do jedzenia, siły zużytej na jego pozyskanie i umieliśmy sprawniej zarządzać zawartością swojej spiżarki?
Nic mnie tak nie wkurza jak lodówkowe albo spiżarniane znalezisko w postaci spleśniałych warzyw albo przeterminowanych produktów, które muszę wyrzucić (okazuje się jednak, że nie do końca muszę, ale o tym na końcu!). Przyczyn jest wiele: kupiłam za dużo, bo na bazarku wszystko do mnie mówiło „weź mnie”, nie przygotowałam sobie szczegółowej listy zakupów albo poszłam na zakupy głodna. Podstawowe błędy, ech, niczym nowicjuszka. Na szczęście od wielu lat uczę się tego jak nie dopuszczać do takich sytuacji i coraz lepiej wychodzi mi całkowite zużywanie nie tylko całego jedzenia, które kupuję, ale również „odpadków” w postaci odciętych liści rzodkiewki czy obierków z cebuli.
Do wyrzucania żywności przyznaje się niemal 1/3 Polaków i Polek. Co wyrzucamy najczęściej? Pieczywo, wędliny, warzywa i owoce – te cztery grupy produktów zawsze pojawiają się w ścisłej czołówce statystyk, zmieniając tylko miejsce na podium. W 2016 roku na pierwszym miejscu znalazły się wędliny, co razi tym bardziej, że na wyprodukowanie np. 1 kilograma wołowiny zużywa się 6000 litrów wody. Marnujemy więc nie tylko samo jedzenie, ale też wodę, energię, nie wspominając już o kwestii hodowli przemysłowej zwierząt i związanego z tym cierpienia. Wszystko po to, aby finalny produkt wyrzucić do kosza, bo minął termin przydatności do spożycia.
http://bit.ly/1kd0cUc
Opublikowany przez Loesje Poland na 2 lipca 2014
Co więc możemy zrobić, aby nie wyrzucać, nie marnować, nie przyczyniać się do tych wszystkich niechlubnych statystyk pokazujących, że rzeczywiście nie dzieje się za dobrze?
Przygotuj tyle jedzenia, ile jesteś w stanie zjeść
Brzmi jak prosta rada, ale w rzeczywistości większość z nas gotuje jak dla przysłowiowego pułku wojska. A jednak gotując, czy to dla siebie samego, czy dla rodziny, doskonale wiemy, ile jesteśmy w stanie zjeść i ile jedzą nasi bliscy. Dobrym sposobem, który praktykuję i bardzo sobie chwalę, jest podawanie jedzenia na półmiskach tak, aby każda osoba mogła sama nałożyć sobie tyle, na ile ma ochotę oraz to, na co ma smak. Po jakimś czasie rzeczywiście jestem w stanie stwierdzić, że pięć pieczonych ziemniaków starczy nam jako dodatek do kolacji, a makaron z połowy opakowania będzie idealną ilością na obiad dla dwojga. To, co ewentualnie zostanie z półmisków, można użyć później do innych potraw, bo nie będą to „resztki” z czyjegoś talerza, które na ogół po prostu lądują w koszu.
Planuj posiłki z wyprzedzeniem
Ciężko mi było wziąć sobie do serca tę wskazówkę, bo lubię być raczej spontaniczna w kuchni i jeść to, na co mam danego dnia ochotę. Przystosowałam jednak powyższą radę do swoich warunków i robiąc zakupy w weekend myślę już o tym, że na początku tygodnia wybiorę danie z pomidorami, bo kupiłam już dość dojrzałe i szkoda mi je pakować do lodówki, żeby straciły smak, a w połowie tygodnia przygotuję coś z kalafiora, bo spokojnie poczeka na swoją kolej te kilka dni.
Zawsze też staram się mieć w domu podstawowe produkty, które mają długi termin ważności, a są doskonałą podstawą wielu dań: kasze, ryż, makarony, strączki, nasiona i orzechy. Te zasoby uzupełniam na bieżąco, a w połączeniu ze świeżymi warzywami mogę wyczarować proste i sycące posiłki.
Rób przegląd lodówki raz w tygodniu
Przegapienie daty ważności produktów to problem aż 38 procent ludzi, którym zdarza się wyrzucać jedzenie. Można temu zapobiec już podczas zakupów, wybierając produkty z jak najdłuższym terminem przydatności do spożycia. Często na półce sklepowej leżą produkty z różnymi datami, staram się więc je przeglądać i kupować te choć o kilka dni świeższe. Raz na tydzień sprawdzam również daty ważności wszystkich produktów, jakie mam w lodówce i szafkach. Te, które trzeba zjeść niebawem, stawiam z przodu, żeby nie zapomnieć czegoś z nich przygotować, zanim skończy im się data ważności. Te produkty, których nie uda się zjeść przed końcem daty, o ile to możliwe, mrożę.
Ważne jest też przechowywanie już otwartych produktów albo dań, których resztki zostały po gotowaniu. Szczelne zamykanie pojemników, przykrywanie garnków pokrywką, chłodna temperatura – o tym wszystkim warto pamiętać, aby wyrzucać mniej lub wcale.
Pakuj resztki z restauracji
O szanowaniu żywności warto pamiętać nie tylko w domu, ale też w restauracji czy barze. Często porcje są tak duże, że nie daję rady zjeść wszystkiego – proszę wtedy kelnera lub kelnerkę o zapakowanie resztek na wynos. Takie danie na ogół jem na kolację lub jako przekąskę między posiłkami. Większość z potraw nadaje się też do odgrzania na następny dzień.
Wykorzystuj „odpady” z warzyw
Kiedyś cała zawartość mojego kosza na śmieci wyglądała jak jeden wielki kompostownik – obierki po cebuli czy marchewce, odcięte szypułki papryki, czapka bakłażana czy okazałe liście rzodkiewki. To wszystko często ląduje w śmieciach nie z naszej złej woli, ale dlatego, że nie mamy pojęcia jak użyć tych wszystkich „odpadów”. Tymczasem te resztki po warzywach można zbierać, wrzucać do pojemnika w zamrażarce, a gdy będziemy ich już mieli całe pudełeczko – podsmażamy na odrobinie oleju, dodajemy przyprawy, wodę i aromatyczny bulion gotowy! Im więcej różnych warzyw, tym lepiej.
Co jednak, jeśli mimo wszystkich cennych rad i wskazówek nie uda nam się zjeść zapasów na czas, a nie chcemy wyrzucać, nawet napoczętego opakowania? Rozwiązań jest kilka. Popularne są już tzw. jadłodzielnie, które działają w kilku miastach w Polsce – możesz tam zanieść produkty, których nie uda ci się zjeść, a które są jeszcze dobre do spożycia. W okolicach popularnych świąt, kiedy zdarza nam się narobić o wiele więcej jedzenia, niż potrzebujemy, szukaj wydarzeń „wymiankowych” – często nawet nie będzie potrzeby ruszania się z domu, bo wolontariusz czy wolontariuszka akcji przyjedzie po twoje jedzenie i zawiezie je potrzebującym. Możesz też po prostu spytać znajomych lub sąsiadów, czy nie przygarną jakichś produktów – być może nigdy nie mieli okazji spróbować tofu, a ty kupiłeś za dużo kostek, bo promocja (tak, kolejna pułapka!).
A jeśli mimo to zdarzy ci się coś wyrzucić, poświęć chwilę czasu na refleksję, dlaczego tak się stało. Być może kolejnym razem uda się wyeliminować wpadkę i nie mieć wyrzutów sumienia przy spleśniałym pomidorku lądującym na dnie kosza.
Zdjęcie: unsplash.com