Rudzielce, które, przy odrobinie szczęścia, zobaczycie na leśnej polanie. Trochę przypominają nam nasze zwierzęta domowe, jak psy czy koty, ale niech nie zwiedzie was przyjazny wygląd lisa – to totalne dzikusy, które nie są stworzone do życia w zamknięciu. Niestety, często są do tego zmuszane, ich życie kończy się przedwcześnie, a z pięknych futer robione są płaszcze, breloczki czy pompony do czapek.
Tymczasem lisy potrafią zadziwić nawet miłośników zwierząt. Kiedy prezenter telewizyjny i fotograf przyrody, Chris Packham, kręcił swój najnowszy materiał o dzikich mieszkańcach przydomowych ogródków wiedział, że może spotkać lisią rodzinę. Nie spodziewał się jednak takich przeżyć lisów – a te okazały się smutne i tragiczne.
Zespół odkrył, że lisia mama straciła życie uderzona przez samochód i osierociła czwórkę maluchów. „Zachowanie taty lisa było podwójnie imponujące ze względu na dużą śmiertelność młodych lisów. Lisi ojciec utrzymał rodzinę razem” – powiedział Packham – „W tym trudnym czasie dla młodych doskonale odnalazł się w roli samotnego ojca”.
Specjaliści twierdzą, że to rzadkość, aby lisy zachowywały się w ten sposób i niejako przejmowały obowiązki rodzicielskie lisicy. Lisiczki mogą łączyć się w pary z wieloma lisami, stąd często nie wiadomo, kto jest ojcem. Tym bardziej zachowanie lisa może wydawać się nietypowe, ale zarazem całkiem wzruszające. Tym bardziej, że bez matki młode miały małą szansę na przeżycie. W tym przypadku nie miało znaczenia to, czy lis był ojcem całej czwórki, czy nie – ważne, że rodzina ma się dobrze i może spokojnie żyć na przedmieściach. Lubimy takie historie.
Liski z przedmieścia możecie podejrzeć tu.
Lisy to fascynujące, dzikie zwierzęta. Często porównuje się je do naszych psów, co po części jest słuszne (do tego jeszcze będę wracała), ale nie do końca. Lisy bowiem, mimo że należą do rodziny psowatych, są dzikusami, którym najlepiej jest na wolności. Trzeba to napisać jasno: lis nie jest zwierzęciem domowym i nie nadaje się do życia w domu. Jeśli znacie przypadki ludzi, którzy adoptowali lisy (np. odzyskane z ferm futrzarskich czy uratowane przed myśliwymi), zapewne wiecie również z czym wiąże się opieka nad tym zwierzęciem. Przystosowanie miejsca, w którym lis będzie czuł się bezpiecznie i komfortowo, praca nad zachowaniem i traumami lisa, czas poświęcony na codzienne obowiązki czy ogromne nakłady finansowe związane z leczeniem czy pielęgnacją – to tylko niektóre z wyzwań, jakie ludzie opiekujący się lisami muszą podjąć. Często też mają oni ogromne wsparcie organizacji prozwierzęcych – sami są wolontariuszami i wolontariuszkami, którzy postanowili poświęcić swój cały wolny czas na opiekę nad uratowanymi lisami.
Często czytam o tym, szczególnie pod relacjami o lisach uratowanych z ferm futrzarskich, że ktoś bardzo chciałby przygarnąć lisa i dać mu dom. Zapewniam, że jest dużo o wiele lepszych pomysłów na pomoc lisom, chociażby wsparcie jednego z ośrodków zajmujących się pomocą odratowanym zwierzętom, których jest w Polsce coraz więcej. Popularne na Zachodzie i w Stanach „animal sanctuaries” już są obecne, w różnych formach, w naszym kraju i jeśli bliski jest wam los dzikich zwierząt, możecie ustawić stały przelew na dowolną, nawet małą, kwotę na rzecz organizacji prowadzącej sanktuarium lub nawet zostać wolontariuszem/wolontariuszką – wtedy przebywanie i opieka nad lisami będzie możliwa. Poszukajcie podobnego miejsca w swoim województwie – być może opieką nad innymi zwierzętami niż psy i koty zajmuje się lokalne schronisko czy organizacja pozarządowa.
Można też wesprzeć konkretne lisy, które już są pod opieką prozwierzęcych NGO. Warto zapoznać się z historią Jasia i Małgosi – lisiego rodzeństwa, które już nie może żyć na wolności, uratowanego z fermy futrzarskiej przez aktywistów Stowarzyszenia Otwarte Klatki czy z akcją „Paka dla bezdomniaka” Fundacji Viva! – w której można pomóc między innymi lisom będącym pod opieką Schroniska w Korabiewicach.
Lisy są zwierzętami dzikimi. Zamknięte w małych klatkach dosłownie wariują. Stają się agresywne, bo nie są przystosowane do życia w ograniczonej przestrzeni ani współdzielenia miejsca z innymi lisami. Zdarza się, że są apatyczne – kulą się na tyłach klatek i nie reagują na bodźce czy zapadają na stereotypię objawiającą się uporczywym i nieustannym kręceniem się w kółko po klatce czy skakaniu po niej w tę i z powrotem. Takie przypadki obserwują wolontariusze, którzy monitorują fermy futrzarskie i dokumentują to, co widzą w takich miejscach. Jeśli chcecie zapoznać się szerzej z tematem, odsyłam do kampanii, takich jak Cena Futra czy AntyFutro i raportów organizacji pozarządowych. Takie działania też możecie wspierać – podpisując petycje mające doprowadzić do całkowitego zakazu hodowli zwierząt, nie tylko lisów, na futra czy namawiając marki odzieżowe do rezygnacji z używania futer naturalnych. Siła konsumentów to ogromna moc, a noszenie płaszcza z martwych zwierząt w XXI wieku jest naprawdę passé. Nie mówiąc już o zupełnie bezużytecznych dodatkach, takich jak futrzasty brelok przypięty do torebki, dla którego musiał zginąć lis.
Co więcej, wiele osób, niezależnie od podejścia do tematyki praw zwierząt czy jedzenia mięsa, jest za zakazem hodowania między innymi zwierząt psowatych, takich jak lisy, na futra. Być może wynika to z tego, że wielu z nas postrzega lisy jako podobne do znanych nam, kochanych i traktowanych często jak członków rodziny, psów i kotów. Nie wyobrażamy sobie nosić futra z psa, więc czemu mielibyśmy nosić takie zrobione ze skóry lisa czy innego zwierzęcia? Szczególnie, że istnieją o wiele lepsze rozwiązania zapewniające nam ciepło w mroźne dni, a miłośnicy futer mogą z powodzeniem zadowolić się syntetyczną formą. Sztuczne futra dobrej jakości ciężko odróżnić od naturalnych (w drugą stronę też to niestety działa – często nie zdajemy sobie sprawy, że wyglądający na sztuczny pompon w czapce jest tak naprawdę z futra zwierzęcia).
Wiele znanych firm już podjęło decyzję o rezygnacji z naturalnych futer w swoich kolekcjach – nie znajdziecie ich już między innymi w popularnych sieciówkach, takich jak chociażby Zara, H&M czy KappAhl, ale też w dużych domach mody – Giorgio Armani, Hugo Boss czy Stella McCartney. Takie deklaracje na pewno przyczyniają się do poprawy życia lisów, ale wiele jest jeszcze do zrobienia. Na szczęście my, jako świadomi konsumenci, możemy zdziałać naprawdę dużo.
Zdjęcie: unsplash.com