Większość mojej szafy to rzeczy kupione w lumpeksach. Nie uważam tego za powód do wstydu, wręcz przeciwnie. Nieraz zdarza mi się słyszeć komplementy na temat mojego ubrania, a świadomość, że dokładnie ta sukienka (z metką znanej marki) kosztowała mnie całego piątaka, jest miła. Jak kupować i co kupować w ciucholandach?
Do sklepów z używaną odzieżą zaczęłam chodzić w liceum i od razu pokochałam tę formę kupowania ubrań. Po zajęciach w szkole (lub czasem w trakcie) potrafiłam z koleżankami godzinami przekopywać sterty ciuchów w poszukiwaniu sukienek, bluzek, spodni. Styl ubierania nie zmienił mi się znacznie przez te 15 lat, więc tak jak wtedy, tak i dziś, szukam przede wszystkim hippisowskich sukienek, prostych dżinsów, wygodnych t-shirtów, wzorzystych narzutek, obszernych swetrów. I takie rzeczy znajduję, bo przecież w lumpeksach jest wszystko. I to za grosze.
Mimo tego, że „wychowałam” się na secondhandach, rozumiem, że można poczuć się tam zagubionym, szczególnie za pierwszym razem. Można też łatwo zniechęcić się, bo lumpeks lumpeksowi nierówny. Najlepsze dla mnie lumpeksy to te, w których towar wymieniany jest co tydzień. A moje ulubione miejsca na łowy ciuchowe to takie, w których są zarówno rzeczy na wagę za określoną cenę, jak i wycenione.
Dlaczego kupuję w ciucholandach?
Bo jest tanio. Oczywiście nie wszędzie, ale w większości sklepów z używaną odzieżą ceny są dość niskie. Możesz trafić na sklep z ciuchami na wagę, wtedy na ogół cena za kilogram spada z każdym dniem od dostawy, lub na sklep z już wycenionymi ubraniami − niekoniecznie droższymi, niż te na wagę.
Bo jest ekologicznie. Wielorazowość jest praktyczną i ładną ideą. Większość rzeczy w lumpeksach jest bardzo dobrej jakości, a szczególnie ubranka dla dzieci, o których później. Kupując ciuchy z drugiej ręki ograniczasz ilość odpadów, proste.
Bo mogę znaleźć unikalne ubrania, a nie być „kalką” tysięcy ludzi na ulicach. Chyba nie zdarzyło mi się nigdy, żebym zobaczyła na kimś taki sam ciuch, jaki mam w szafie.
Bo lubię grzebać w stertach ciuchów. Przeszukiwać, aż wyciągnę prawdziwą perełkę, w dodatku za kilka złotych.
Jak przygotować się na łowy?
Nie nastawiaj się na konkretną rzecz. Jeśli szukasz bluzki z rękawem trzy czwarte, printem w maki w rozmiarze S − prawdopodobnie (choć wszystko jest możliwe) nie znajdziesz jej tak łatwo i od razu. Szukanie ciuchów w sklepach z używaną odzieżą wymaga czasu i cierpliwości.
Weź gotówkę. Choć wiele lumpeksów ma już możliwość płacenia kartą, to jednak zdarzają się i takie oldskulowe, w których zapłacisz tylko gotówką.
Zjedz porządny posiłek. Serio. Przerzucanie kilogramów ciuchów to ciężka robota!
Zabierz ze sobą koleżankę/kolegę. Albo mamę. Po pierwsze doradzi czy dobrze w czymś wyglądasz, po drugie − co dwie pary oczu, to nie jedna, szczególnie w wyszukiwaniu ubytków w ubraniach (małych dziurek, przetarć, nie dających się sprać śladów po czyimś fluidzie).
Gdzie kupować?
Jak już wspomniałam, lumpeks lumpeksowi nierówny. Jeśli wchodzę do sklepu i wiszą sukienki wycenione na 50 złotych za sztukę, zaglądam w metkę i widzę logo znanej sieciówki, to od razu wychodzę. Prawdopodobnie w sklepie tej sieci nowa sukienka kosztowała 59 złotych. Ktoś chce zrobić interes, ale nie z nami te numery.
Najczęściej wybieram małe, osiedlowe ciucholandy. Jeśli już kiedyś kupiłam tam coś szałowego, prawdopodobnie wrócę. Jeżeli natomiast szukając ubrań ciągle natrafiam na takie z dziurkami, przetarciami, brudne czy naprawdę stare − omijam takie miejsca.
Secondhandy w dużych miastach różnią się od tych w mniejszych miastach i miasteczkach, często na korzyść tych drugich. Jest taniej. Bywa więcej naprawdę unikalnych ciuchów. Nie znaczy to jednak, że w stolicy nie ma dobrych lumpeksów. Po prostu jest więcej tych drogich, które kreują się na „vintage shop”, a na wieszakach wiszą bluzki ze znanych sieciówek, do tego z zeszłorocznej kolekcji. Takich miejsc też unikamy.
Kiedy warto wybrać się do lumpeksu?
Jeśli w twojej okolicy znajduje się sklep z używaną odzieżą, w którym towar wymieniany jest co tydzień, najlepiej przejść się już pierwszego dnia dostawy. Cena za kilogram jest wtedy najwyższa, ale też ciuchy są najlepsze. Nie każde ubranie waży dużo − letnie zwiewne sukienki są naprawdę lekkie i nawet pierwszego dnia dostawy możesz upolować coś pięknego za 12-15 złotych. Po pierwszym dniu prawdopodobnie większość najlepszych ubrań będzie wykupiona. Na szczęście nie wszystkie, dlatego warto też przejść się ostatniego dnia, kiedy wycenione ubrania są już przecenione (i to znacznie), a te na wagę kosztują dosłownie grosze.
Raj dziecięcych ubranek
Ubrania dla dzieci to zupełnie osobna kategoria lumpeksowych łowów. Na ogół są w doskonałym stanie, a większość z nich wygląda jak nowa, szczególnie te na najmniejsze dzieci, które wyrastają z ciuszków, nim się obejrzysz. Do tego wiele z nich ma cudowne printy, których nie powstydziłby się drogi butik (zresztą, kto wie, może są właśnie z takiego miejsca). Przyznam, że zawsze z ciekawością przeglądałam kosze z ubrankami dziecięcymi zachwycając się jakością i wyglądem. Cena za kilogram takich ubrań jest na ogół większa (choć nie jest to regułą), ale ważą bardzo mało. Wystarczy dobrze wyprać (jak wszystkie ciuchowe skarby) i gotowe. Chyba będzie mi trochę mniej żal oddać ubranko za 3 złote, z którego natychmiast wyrośnie moje dziecko, niż takie za 60.
Przy okazji dziecięcych ubranek wspomnę o ubraniach dla kobiet w ciąży. Niektóre ciucholandy zupełnie osobno wieszają te ubrania, ale często walają się one po prostu w koszach razem z resztą rzeczy. Biorąc pod uwagę ceny ciążowych ubrań, które są szalone, warto przejść się do lumpeksu i wyszukać coś taniego i mało zniszczonego.
Kontrowersyjna bielizna
Kosze z bielizną w secondhandach wywołują często obrzydzenie, co w sumie rozumiem. To, czy kupujesz majtki i staniki w lumpeksie, zależy od ciebie. Ja generalnie nie widzę w tym nic złego, w końcu rzeczy są dokładnie wyprane i nigdy nie zdarzyło mi się widzieć tam czegoś brudnego (na szczęście). Ja zaglądam do takich koszy, bo można znaleźć tam zupełne nówki sztuki − jeszcze z doczepionymi metkami. Takich rzeczy na pewno nikt nie nosił.
Nie tylko ubrania
Narzuty, obrusy, koce, poszewki. Mój ulubiony dział pozaciuchowy w sklepach z używanymi ubraniami. Chyba wszystkie tego typu rzeczy, które widzisz na moich zdjęciach są właśnie z lumpeksów.
Naczynia, talerze, kubki. Wiele secondhandów ma półkę z kuchennymi akcesoriami i można tam znaleźć naprawdę niesamowite rzeczy.
Biżuteria. Na ogół sztuczna, ale często w doskonałym stanie i oczywiście za grosze.
Płyty winylowe. W kilku lumpeksach widziałam osobne miejsce, w którym znajdowały się płyty winylowe. The Beatles, The Rolling Stones, Czesław Niemen − można znaleźć prawdziwe skarby.
Buty. Ludzie dzielą się na takich, którzy kupują buty z drugiej ręki (nogi) i na takich, którzy ten pomysł uważają za obrzydliwy. Ja przyznam się, że kupuję, jeśli wyglądają porządnie, są czyste i zadbane. I nie widzę w tym nic złego.
Cała masa innych, dziwnych rzeczy. Zdarzało mi się w sklepach z używanymi ciuchami widzieć lub kupować przedziwne rzeczy (lub takie, po które raczej poszłabym do zwykłego sklepu czy zamówiła przez internet). Kosze do prania, pudełka na pierdoły, rogal do karmienia, świeczniki, szachy, reprodukcje obrazów, elektronika. Wydaje mi się, że po prostu w lumpeksach jest wszystko.
Udanych łowów!
Asja