Poród to ogromny wysiłek psychiczny. Mózg wariuje, myśli przepływają obok ciebie, a emocje wchodzą na zupełnie nieznaną wcześniej ścieżkę. Gdzieś obok jest kosmiczny wręcz wysiłek fizyczny. Czy da się przygotować na to wszystko? Trochę się da. Podpowiem wam jak.
Poród już za mną. Niebawem mija Już minęły dwa cztery miesiące (tak mi idzie pisanie tekstów przy niemowlaku), choć dla mnie minęła cała wieczność. Oswajałam się z porodem kilka długich miesięcy i chociaż podeszłam do tematu spokojnie, dałam sobie czas i powoli odkrywałam wszelakie źródła wiedzy, to, jak można się spodziewać, ciężko przygotować się na tak wielkie przeżycie. Na szczęście można sobie trochę pomóc.
Co zrobić, żeby w momencie rozpoczęcia porodu pozostać spokojną, świadomie podejść do tego jak reaguje twoje ciało i zaufać sobie? Każdy poród jest inny, ale niezależnie od tego, czy będziesz/chcesz rodzić naturalnie, z użyciem środków farmakologicznych czy poprzez cesarskie cięcie − możesz dać sobie szansę na jak najlepsze zrozumienie tego wszystkiego, co się z tobą, ale też twoim partnerem i dzieckiem, dzieje.
Zacznijcie od wyboru dobrej szkoły rodzenia. Co to znaczy? Dobra szkoła rodzenia to taka, która kierując się aktualnym stanem wiedzy przygotuje was na trzeci trymestr ciąży, poród i połóg. Uczestniczycie zarówno w ćwiczeniach − poprawiających kondycję, dopasowanych do trymestru ciąży i waszego stanu, ale też relaksacyjnych, oddechowych i z elementami jogi, jak i wykładach. Ćwiczenia prowadzi specjalistka, najlepiej fizjoterapeutka (uroginekologiczna) znająca się na terapii mięśni dna miednicy, a wykłady doświadczone położne, doule i certyfikowane doradczynie laktacyjne. Na wykładach poruszone są tematy związane z przygotowaniem do porodu, zarówno fizycznym, jak i psychicznym, laktacją, prawidłową pielęgnacją noworodka, ale też emocjami towarzyszącymi zmianom w życiu, które zaraz nastąpią. Dobra szkoła rodzenia nie wyklucza przyszłych ojców i ich roli (serio, zdarzają się jeszcze takie szkoły, o zgrozo, w których uczestniczą same dziewczyny albo nie są poruszane kwestie związane z opieką taty nad dzieckiem). W szkole rodzenia dowiecie się również o zaletach naturalnego karmienia piersią i sposobach na rozwiązanie najczęstszych problemów z laktacją. W dobrej szkole nikt wam nie powie, że po porodzie możecie pożegnać się z pomarańczami czy ciecierzycą, albo że najlepiej karmić dziecko góra pół roku.
Co dają zajęcia w dobrej szkole rodzenia? Przede wszystkim są w stanie choć trochę zmniejszyć strach przed nieznanym. Przygotowanie do porodu, fazy porodu, po czym poznać, że akcja porodowa ruszyła, jak naturalnie lub farmakologicznie ulżyć sobie w bólu, oddychać, nie oddychać, przeć, nie przeć − tego wszystkiego na pewno się dowiecie i będziecie mogli zadać milion, nawet najdziwniejszych pytań, w intymnej atmosferze małej grupy oczekujących rodziców.
Sposoby łagodzenia bólu. Tak, poród boli. Boli cholernie albo jeszcze bardziej, w zależności oczywiście od naszego osobistego progu bólu, ale nie można chyba napisać, że jest to w którymkolwiek przypadku ból lekki. Czy to w szkole rodzenia, czy od położnej, czy douli dowiecie się, jak sobie z bólem poradzić − naturalnie lub z użyciem środków farmakologicznych i co się z tym wiąże. Warto przecież wiedzieć, że jeśli zdecydujecie się na poród siłami natury bez użycia znieczulenia, to przyjdzie taki moment w porodzie, że już nie będziecie mogły zmienić zdania, bo będzie za późno. Albo że znieczulenie zewnątrzoponowe może mieć skutki uboczne i jakie dokładnie. Lub że oprócz leków dostępne są masaże termoforem z pestek wiśni, ćwiczenia, a nawet gaz rozweselający. Ja sama korzystałam z siły wydawanych dźwięków, kąpieli w wannie z ciepłą wodą, bujania na piłce, okładów, masażu, kołysania, przytulania. Jak widzicie, na aktywność był czas i warto, jeśli macie możliwość, z niej skorzystać.
Tutaj możecie poczytać o naturalnych i farmakologicznych sposobach na ból.
Nic mnie bardziej nie wkurza (no, może znajdzie się kilka rzeczy) niż przedstawienie porodu w większości filmów czy seriali. Kobieta leżąca na łóżku porodowym, z nogami w górze, okręcona kabelkami, z podpiętą kroplówką, zakryta jakąś chirurgiczną szmatą, z lekarzem między nogami i położną krzyczącą „przyj, przyj!”. Dramat. I potem całe pokolenia dziewczyn myślą, że tak musi wyglądać poród i że trzeba zacisnąć zęby, położyć się na plecach, urodzić, jakoś żyć z ewentualną traumą. Nic bardziej mylnego. Co więcej, nawet poród wymagający większej ingerencji lekarzy, użycia leków, czy nawet cesarskiego cięcia, również może być po prostu „ludzki”. Dobry. Nie zostawiający poczucia, że coś nam odebrano.
Dobry poród to aktywny poród − usłyszałam już w mojej szkole rodzenia od doświadczonej położnej. Taki, w którym nie jesteś przykuta do łóżka, jeśli nie ma takiej potrzeby, a uwierz mi, że w większości przypadków nie ma. Nie wiem, co kieruje lekarzami i położnymi przyjmującymi porody, którzy stosują takie zabiegi. Może wygoda. Oczywiście wygoda personelu medycznego, choć przecież wiadomo, że w pozycji wertykalnej poród przebiega sprawniej i szybciej. Więc już nie wiem co.
Trudno założyć sobie przed porodem, że będę rodziła w taki i taki sposób, bo teoria swoje, a życie swoje. Warto jednak wiedzieć, że istnieje co najmniej kilkanaście możliwości pozycji porodowych, które są naturalne, sprzyjają sprawniejszemu przebiegowi porodu, wspierają dziecko w odpowiednim ułożeniu się w kanale rodnym, zmniejszają ból, dają poczucie panowania nad sytuacją. Kobiety mające swobodę podczas porodu, nawet pierwszego, wspaniale sobie radzą, ufając swojej intuicji. Dobra położna wspiera i podpowiada, a nie rozkazuje tonem nieznoszącym sprzeciwu (nie mam tu na myśli sytuacji zagrożenia życia matki czy dziecka).
Właśnie, położna. Czy decydować się na opiekę indywidualną położnej czy zdać się na położną, która akurat będzie na dyżurze? Ja, jeśli komukolwiek doradzam w tej kwestii, mówię, że poród to wydarzenie, które przeżyjecie raz, dwa, może trzy w życiu (lub więcej, ale zatrzymajmy się na statystyce). Może być tak, że zgłaszając się do szpitala, traficie na cudowną położną z powołania, która poprowadzi was przez poród tak, jak tego oczekujecie. Może nawet zdarzy się, że będzie to jedna położna, a nie dwie, czy trzy, które kończą i zaczynają dyżury. Ale może być też tak, że zupełnie nie dogadacie się z przypadkową położną, coś wam w niej nie będzie pasowało (a podczas porodu to może być naprawdę cokolwiek), nie będzie was słuchała i wspierała waszej intuicji. Nie zdążycie omówić planu porodu (o nim za chwilę), a po wszystkim pozostanie poczucie, że mimo tego, że urodziłyście dziecko, coś poszło nie tak. Oczywiście wybór prywatnej położnej nie gwarantuje, że też tak nie będzie, ale umówmy się, że mocno zmniejsza ryzyko niepowodzenia całego wydarzenia, które ma być co najmniej dobrym wspomnieniem, a nawet, dla mnie, pięknym. Wybierając indywidualną opiekę położnej, poznasz ją na wiele tygodni przed porodem. Omówicie sprawy, na których ci zależy. Pogadacie od serca. Rozwiejecie, choć trochę, wątpliwości. Wiem, że to droga opcja (ceny wahają się od 500-800 złotych w mniejszych miejscowościach do nawet 2000 złotych w Warszawie), ale, moim zdaniem, warta swojej ceny.
Słyszałyście kiedyś o wsparciu douli? Doula to kobieta, „która służy”. To osoba, która wspiera fizycznie i emocjonalnie kobietę podczas porodu i w połogu. Rozumie i chroni fizjologiczny przebieg porodu oraz odpowiada na emocjonalne potrzeby kobiety na każdym jego etapie. Doula nie dubluje ani nie zastępuje osoby bliskiej − partnera, siostry czy mamy, a pomaga osobie towarzyszącej w jak najlepszym wspieraniu rodzącej. Nie przejmuje jej zadań, nie spycha na bok. Doula nie wchodzi też w kompetencje położnej. Wiem, że może być trudno wyobrazić sobie na sali porodowej położną, doulę i bliską osobę razem, ale zapewniam was, że żadna z tych osób nie wchodzi sobie w drogę, każda na swój sposób wspiera kobietę w czasie porodu i po nim, wszystkie są tam „po coś” i takie zgrane towarzystwo może sprawić, że poród to magia. Nie, wcale nie jest tłoczno.
Badania pokazują, że obecność douli skraca czas porodu, zmniejsza ryzyko cesarskiego cięcia, sprawia, że kobieta ma mniejszą potrzebę sięgnięcia po środki przeciwbólowe. Rodząca ma większe poczucie kompetencji jako matka. Po porodzie z doulą rzadziej występują problemy z karmieniem piersią.
Plan porodu. Niektóre kobiety mówią, że nie ma sensu go przygotowywać, bo i tak nikt go nie przeczyta. Przykro mi, kiedy czytam takie słowa, bo to oznacza, że nie walczymy o to, by traktowano nas z szacunkiem i respektowano nasze wybory. Znów powtórzę, że oczywiście są sytuacje, w których nikt nie będzie miał czasu zająć się naszym planem porodu, bo akcja będzie szybka albo pojawią się komplikacje wymagające natychmiastowej reakcji, ale w większości przypadków naprawdę można znaleźć czas, by przeczytać te dwie-trzy strony, które kobieta w ciąży przygotowała kilka tygodni wcześniej, zastanawiając się nad każdym pytaniem pięć razy i konsultując swoje decyzje z bliską osobą, ginekologiem, położną, doulą. Plan porodu warto mieć, warto wciskać go przy przyjeździe do szpitala (jeśli nie macie indywidualnej opieki położnej) i domagać się, aby personel się z nim zapoznał. To taki scenariusz tego, w jaki sposób chcecie rodzić, czego absolutnie chcecie uniknąć i na czym wam bardzo zależy. Kwestie znieczulenia, ochrony krocza, tego, co będzie się działo z waszym dzieckiem i wami chwilę po porodzie − to tylko kilka z wielu rzeczy, które można zawrzeć w planie. Mi pomógł ten formularz. Przyznam, że samo przejście przez wszystkie pytania zajęło mi kilka dni i wiele nakreśliło jeśli chodzi o sam poród i to, co po nim.
Kręgi kobiet to takie spotkania w duchu siostrzeństwa oraz wiary w kobiecą moc, dla kobiet w ciąży, ale nie tylko (kręgi kobiet mogą być dla dziewczyn po poronieniu, po porodzie, wychowujących dzieci). W kręgach opowiadamy swoje historie. Robimy przestrzeń na nasze uczucia, doświadczenia, emocje. Jeśli czujecie, że takie spotkanie mogłoby was wzmocnić i chcecie spróbować, poszukajcie wydarzeń w swojej okolicy. Czasem kręgi dla kobiet w ciąży są alternatywą dla szkół rodzenia, ale ja bym jednak postawiła na jedno i na drugie, bo to zupełnie inny rodzaj wsparcia.
I rozmawiajcie. Mówcie o swoich obawach, strachach, wątpliwościach innym kobietom, które już są matkami. Dzielcie się emocjami, ekscytacją, oczekiwaniem ze swoimi partnerami. Szukajcie dobrych, inspirujących opowieści porodowych. „To, czego potrzebujesz, aby urodzić dziecko, masz od zawsze w sobie” − to było moje budujące zdanie, które brzmiało mi w głowie do samego końca. Życzę wam co najmniej takiego pięknego wydarzenia, jakiego mi przyszło być częścią cztery miesiące temu.
Zdjęcie: unsplash.com