Kontrowersyjne stwierdzenie, hipokryzja i niedopuszczalne nadużycie czy zupełnie nowy sposób patrzenia na kwestię weganizmu i zmniejszania popytu na mięso, mleko i jajka? Na początku tego roku na fanpage’u organizacji Vegan Outreach opublikowana została grafika, której przesłanie jest dla mnie kwintesencją mądrego i racjonalnego podejścia do tematu roślinnej diety, za którą idzie realna poprawa sytuacji zwierząt hodowlanych.
Vegan Outreach to organizacja pozarządowa działająca na rzecz zakończenia przemocy wobec zwierząt. Aktywiści i aktywistki VO chcą żyć w świecie, który jest wolny od cierpienia zwierząt − w którym czujące istoty nie są wykorzystywane jako surowce. Organizacja skupia się z jednej strony na pokazywaniu społeczeństwu, w jaki sposób traktowane są zwierzęta hodowlane, z drugiej strony skutecznie promuje dietę roślinną. Wspomniana grafika jest tego znakomitym przykładem.
Czym jest weganizm? Za The Vegan Society: Veganism is a way of living which seeks to exclude, as far as is possible and practicable, all forms of exploitation of, and cruelty to, animals for food, clothing or any other purpose. Dla mnie weganizm to nie perfekcjonizm i kurczowe trzymanie się zasad, nawet wbrew rozsądkowi. Weganizm to zasada, żeby w danej sytuacji zrobić wszystko to, co w naszej mocy, co jest dobre dla zwierząt. A utrudnianie innym przechodzenia na weganizm czy roślinne odżywianie na pewno nie jest.
Zmiana nawyków żywieniowych jest trudna. Oczywiście są osoby, które z dnia na dzień przestają jeść mięso, nabiał, jaja i trwają w swojej decyzji bez żadnych problemów. Patrząc na historie znajomych i nieznajomych, zdarza się to bardzo rzadko. Zanim nauczysz się zastępować ulubione smaki roślinnymi odpowiednikami czy „najadać się” bezmięsnym posiłkiem może minąć trochę czasu. Może też minąć bardzo dużo czasu i nie ma w tym nic złego. Możesz też do końca życia jeść mięso, nabiał czy jaja raz w tygodniu/miesiącu/roku i z perspektywy dobra zwierząt też jest to wielki krok w stronę poprawy obecnej sytuacji.
Poczucie winy po zjedzeniu kawałka sera, jajecznicy na wakacjach, chipsów z serwatką czy wypiciu herbaty z miodem w chorobie nie jest nikomu z nas potrzebne, a już na pewno nie wspieraniu naszej pracy o poprawę dobrostanu zwierząt. Każda osoba, która ogranicza jedzenie mięsa, nabiału czy jajek jest krok bliżej do całkowitego zaprzestania wykorzystywania zwierząt. A przecież dla większości wegan i weganek to właśnie jest celem.
Wśród wegan i weganek jest jeszcze wiele radykalizmu, dlatego cieszy mnie nastawienie coraz większej liczby organizacji prozwierzęcych − zachęcających, wspierających i pokazujących łatwe i dostępne dla wszystkich opcje diety roślinnej, zamiast podejścia „wszystko albo nic”.
Don’t let perfect be the enemy of good.
Jestem bardzo ciekawa, co o tym myślisz!
Asja
Zdjęcie: unsplash.com