Każda mama dokonuje wyboru, w jaki sposób chce karmić swoje dziecko. Ale czy na pewno? Dla mnie wybór polega na otrzymaniu rzetelnych informacji, rozważeniu wszelkich za i przeciw, pomyśleniu o tym, co będzie dla mnie dobre. Patrząc na statystyki dotyczące karmienia piersią po porodzie, wiele z nas nawet nie miało szansy na taką decyzję.
Każda z nas ma niezbywalne i niepodważalne prawo do decydowania o tym, czy chce mieć dzieci, jeśli chce, to ma prawo zdecydować, w jaki sposób chce urodzić, a gdy urodzi − jak chce karmić. Tak, decyzja o sposobie karmienia należy do mamy, koniec i kropka. Nie do koleżanki, nie do położnej, nie do pediatry. Nie do partnera − oczywiście możecie o tym pogadać, razem zdobywać wiedzę (to nawet wskazane! Nie ma to jak partner wspierający przy karmieniu piersią lub butelką), ale decyzja ostateczna zawsze należy według mnie do kobiety. To moje ciało i ja decyduję, czy chcę się nim dzielić z dzieckiem, karmiąc je.
Wiedza to skarb, o czym już kiedyś pisałam, w kontekście karmienia piersią. Niestety nadal, patrząc na statystyki, jest źle. Prawdę mówiąc jest fatalnie. W raporcie z tego roku (2018) Czy Polska jest krajem przyjaznym matce karmiącej i jej dziecku? czytamy, że 62 procent kobiet nawet nie miało możliwości porozmawiania z CDL po porodzie. Aż 63 procent mam odpowiedziało, że ich dziecko nie było oceniane przez położną pod kątem parametrów efektywności karmienia. 65 procent kobiet nie otrzymało informacji o wskaźnikach skutecznego karmienia piersią. Nie dowiedziały się od personelu medycznego po porodzie, jaka powinna być liczba zmoczonych pieluch, ile dziecko powinno zrobić kup ani ile może przybrać na wadze. Wiecie jak dobijająca potrafi być ta niepewność, czy z moim dzieckiem wszystko OK? Ból brodawek, nawał, trudności z przystawianiem… 57 procent kobiet nawet nie otrzymało pomocy w takich przypadkach. A jeśli już położne coś poradziły − ponad połowa porad była naprawdę zła i mogąca prowadzić do poważnych powikłań. Aż 42 procent kobiet doświadczyło ściskania piersi przez położne jako sposobu na sprawdzenie, czy mają mleko… przypomnę tylko, że mamy XXI wiek. Oraz: ała. Już nie wspominając o tym, że będąc po porodzie naprawdę łatwo paść ofiarą takich praktyk, myśląc, że to konieczne i normalne. Nie, to nie jest normalne. Tak samo jak to, że praktycznie co druga kobieta opuszczająca oddział położniczy ma poczucie, że będzie potrzebować dodatkowej pomocy w karmieniu piersią.
OK, ale spytacie, dlaczego właściwie o tym piszę? Ano dlatego, że w kwestii wyboru tego, w jaki sposób chcemy karmić, często zapominamy o tym, że czasem tę decyzję podjęto za nas. Opieka laktacyjna w Polsce jest straszna i nie znajduję innych słów na ten stan rzeczy. Tak, dużo się zmienia i na te zmiany pracuje wiele wspaniałych kobiet, ale zobaczcie sami na akapit wyżej, a najlepiej cały raport i inne statystyki dotyczące karmienia piersią, no dobrze to nie jest. Bo jeśli mama bardzo chce karmić piersią, będąc w ciąży czyta, dowiaduje się, chodzi na warsztaty, szuka wsparcia, rodzi się dziecko, a już w szpitalu dostaje, jak obuchem, „dziecko się nie najada”, „nie ma pani pokarmu”, „proszę nie jeść tych truskawek!”, „proszę dać smoczek, to przestanie tyle wisieć”, „podamy mieszankę, to pójdzie spać”, to takiej mamie może po prostu nie udać się karmić piersią. I nie dlatego, że to był jej wybór.
Wiecie, że aż 57 procent dzieci już w szpitalu zostało dokarmionych mlekiem modyfikowanym? Jakaś część mam na pewno podjęła tę decyzję z pełną świadomością i nie jest to absolutnie niczyją sprawą. Obawiam się jednak, że duża część kobiet po prostu nie otrzymała rzetelnych rad. „Butelki z mlekiem modyfikowanym były dostępne i podawane bez wskazań. Mojego synka karmiono na oddziale noworodkowym mlekiem modyfikowanym, mimo że miałam pokarm, mogłam i chciałam karmić piersią. Sąsiadce z pokoju, która karmiła piersią, przyniesiono butelkę, żeby nakarmiła córkę, która nie wybudziła się na karmienie i kazano cały dzień co trzy godziny najpierw podawać mleko modyfikowane, a później dokarmiać piersią. Syna koleżanki po porodzie nakarmiono butlą, „bo pani zmęczona i dziecko też, damy butelkę, nie będziemy was męczyć” – koleżanka nie karmiła piersią, bo myślała, że nie ma mleka”. Takie historie czytam codziennie na grupach wspierających karmienie piersią. Tak, jestem mamą, której wciskano mleko modyfikowane bez wskazań medycznych, nie poinformowano o zagrożeniach stosowania butelki, próbowano ściskać brodawki, proponowano kapturki, nie wspierano w tym, że chciałam karmić piersią. Wiem, że tylko moja wiedza, wsparcie bliskich, specjalistów i determinacja pozwalają mi karmić moje dziecko już niemal dziesięć miesięcy. Naprawdę, bez tego poddałabym się już jakiś milion razy po drodze.
Wiecie, to jest tak, że mama, która chce karmić mlekiem modyfikowanym swoje dziecko, będzie je karmiła mlekiem modyfikowanym. I już. Mama, która chce karmić piersią, nie może być tego taka pewna. Być może będzie musiała stawić czoła brakowi wsparcia tuż po porodzie, uzbroić się w kompleksową wiedzę, mieć naprawdę, patrząc na statystyki, niezłą siłę i determinację, aby tą piersią karmić. Nierzadko też pieniędzy, bo często usługi dobrych doradczyń laktacyjnych nie są refundowane. Wierzę, że są mamy, które po prostu po porodzie zaczynają instynktownie karmić piersią i nikt im w tym nie przeszkadza. Tak, gdzieś tam jesteście i bardzo się cieszę, że tak też może być. Są też mamy, które, mimo trudności, otrzymały od razu profesjonalną pomoc. Ale, cholera, za dużo jest mam, które bardzo chciały karmić, a wychodzą ze szpitala z butlą i puszką mleka modyfikowanego, bez wiedzy, jak zejść z dokarmiania, bez kontaktu do doradczyni laktacyjnej, bez wsparcia ze strony rodziny. Z przekonaniem, że nie mają mleka, mają go za mało, muszą karmić co trzy godziny, nie mogą zjeść na obiad fasoli. No nie, to wtedy nie jest wybór. To nie jest decyzja mamy.
Nie chcę pisać, że „mamy gorzej”, bo to nie jest kwestia tego, kto ma trudniej, licytowania się. Za każdą z nas stoi jakaś historia. Czytam, co piszą mamy karmiące mieszanką, z jakim brakiem zrozumienia się spotykają, jakie przykre słowa słyszą. Powtórzę raz jeszcze, że to tylko i wyłącznie decyzja kobiety, w jaki sposób chce karmić swoje dziecko i nic nikomu do tego. Ale wspieram mocno dostęp do pełnej wiedzy, rzetelnych informacji, do ogólnodostępnego wsparcia. Bez tego wszystkiego wybór zawsze będzie poza nami.
Teksty z serii „O karmieniu piersią” nie zastąpią porady certyfikowanej doradczyni laktacyjnej czy promotorki karmienia piersią. Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości albo trudności związane z karmieniem, koniecznie zgłoś się do specjalistki!
Zdjęcie: unsplash.com