Twoje dziecko chce być cały czas blisko ciebie. Nic dziwnego, jest noworodkiem lub małym niemowlakiem i zachowuje się tak, jak większość maluchów − ma ogromną potrzebę bliskości, tulenia, twojego dotyku, zapachu, głosu. Postanowiłaś − uwolnię swoje ręce, jednocześnie spełniając te potrzeby − będę nosiła w chuście! OK, tylko właściwie… jakiej? I tu zaczynają się schody.
Łatwo powiedzieć, weź (kup) chustę i noś. Chust na rynku są setki. Jak wybrać tę jedyną, idealną dla was i dziecka? Polecam podejście mocno indywidualne. Nie kupujcie chusty polecanej przez znajomych, bo „oni taką mieli i była OK”. Wystarczy, że poznacie kilka faktów o chustach na początek, aby móc samemu wybrać, co wam jest potrzebne i co wam się podoba.
To tak naprawdę jest szalenie ważne, ta pierwsza chusta. To, jaka będzie, może mieć wpływ na to, czy w ogóle spodoba wam się chustonoszenie − i to zarówno rodzicom, jak i dziecku.
Źle dobrana chusta, za krótka lub za długa, sztywna lub zbyt śliska, gruba albo po prostu… brzydka mogą skutecznie zniechęcić. Ale do konkretów!
O co chodzi z pasiakiem?
Utarło się, że na początku chustonoszenia przydaje się tzw. pasiak, czyli po prostu chusta w pasy. Fakt, taka chusta ułatwia naukę motania. Ma dwie różne krawędzie (a to pomocne przy próbie ogarnięcia tego materiału) i sam wzór pozwala lepiej wyobrazić sobie, co zrobić w poszczególnych krokach. Ale tak naprawdę, jeśli nie podobają ci się pasiaki, równie dobra będzie chusta z innym wzorem. Chcesz zacząć od serduszek czy motywów roślinnych albo czujesz, że po prostu ładna chusta będzie nie tylko pozwalała na bliskość z dzieckiem, ale też nacieszy oko? Wybierz coś, co ci się podoba, po prostu. Zwracając oczywiście uwagę na inne kwestie, o których poniżej.
Jak wybrać odpowiednią długość chusty?
Z chustami jak z ubraniami − mają one swoje rozmiary. Od krócizn w rozmiarze 2 czy 3 do ponadpięciometrowych kawałów materiału. To, jaka chusta jest nam potrzebna, zależy od tego, jakiego wiązania będziemy używać i jaki jest nasz rozmiar ubrań. Takie najbardziej popularne i zalecane dla maluchów wiązania to kangurek i kieszonka z przodu, a z tyłu − plecak prosty. Jeśli wybierzesz naukę kangurka i plecaka, będziesz potrzebować w zasadzie jednej długości chusty, bo oba wiązania zużywają mniej więcej tyle samo materiału. Na kieszonkę potrzeba go trochę więcej, więc tu przyda się dłuższa chusta.
Większość firm chustowych ma ujednoliconą rozmiarówkę, więc jeśli nie wiesz, co kryje się pod którym rozmiarem, tutaj ściąga:
Rozmiar 2 − ok. 2,8 metra
Rozmiar 3 − ok. 3,2 metra
Rozmiar 4 − ok. 3,6 metra
Rozmiar 5 − ok. 4,2 metra
Rozmiar 6 − ok. 4,6 metra
Rozmiar 7 − ok. 5,2 metra
Rozmiar 8 − ok. 5,8 metra.
Najczęściej spotykane rozmiary to jednak 4, 5, 6 i ew. 7. Tylko teraz jaką długość właściwie wybrać? Jeżeli nosisz rozmiar 36 i chcesz wiązać kangurka czy plecak, wybierz chustę o długości 3,6 m. Do kieszonki będziesz potrzebować rozmiaru 5, czyli 4,2 m. Rozmiar 38 do ok. 44 − do kangurka i plecaka wystarczy chusta w rozmiarze 5, a do kieszonki − szóstka. Pamiętaj jednak, że to tylko orientacyjna rada. Dobór długości zależy też od tego, jak duże jest dziecko, a także od twojej budowy. Czy w takim razie lepiej wybrać na początek dłuższą chustę, skoro będzie można z niej zamotać i kangurka, i kieszonkę? W teorii − niby można. W praktyce plątające się ogony z materiału zamienią wiązanie chusty w koszmarek i rzucisz całą tę przygodę, zanim jeszcze na dobre się zacznie.
Sploty…
Najbardziej uniwersalna na początek będzie chusta o splocie skośno-krzyżowym lub jego odmianami (np. splocie diamentowym). Fajnie też motają się tzw. jodełki. W splocie skośno-krzyżowym chusta „pracuje” − wyciąga się po skosach, czyli świetnie współpracuje z naszym ciałem i ciałem dziecka, ale trzyma długość. Nie musisz się bać, że zbyt mocno zawiążesz chustę i zrobisz maluchowi krzywdę. Chusta w takim splocie pracuje równomiernie, a dobrze dociągnięta i zamotana będzie trzymała przez cały czas noszenia nie tworząc tak zwanych luzów.
Chusty w splocie skośno-krzyżowym to głównie chusty jednolite lub pasiaki. Jeśli podoba ci się chusta z bardziej skomplikowanym wzorem, to najprawdopodobniej jest to splot żakardowy, czyli mieszanka różnych splotów. Czy na początek się nada? Tak i nie. Na pewno będzie to bardziej wymagający splot, chusty żakardowe nie mają jednolitej struktury, nie są gładkie, mogą nie pracować równomiernie. Pod palcami czuć wzór, który miejscami może „wystawać”, przez co chusta pracuje inaczej. Ogólnie takie chusty będą świetne, gdy już będziecie czuli się pewnie z motaniem malucha. Przy czym ciężko o uogólnienia − są bowiem chusty żakardowe idealne na początek, jak cieniutke i delikatne Indio Didymosa. Także, jeżeli podoba ci się chusta o splocie żakardowym, możesz poradzić się bardziej doświadczonych chustomam albo doradczyni − być może akurat ta konkretna na początek będzie całkiem niezła.
Uwaga na splot prosty, czyli dokładnie taki, jakim tkane są… prześcieradła, na których śpimy. W takich chustach nie nosimy dzieci. Niestety na rynku możecie natknąć się i na takie wynalazki, na ogół zachęcające ceną (są bardzo tanie). Taka chusta nie pracuje dobrze, jest ultracienka, wbija się w ciało noszącego, nie otula malucha. Na takie chusty mówimy „pościelówy”. Mogą być kocykami, zasłonkami, ścierkami.
…domieszki…
Przesiadując na grupach chustowych można dostać zawrotu głowy od tego, jakie cuda są w chustach. Odmiany jedwabiu, wełny, konopie, bambus, len, a nawet takie cuda jak wodorosty czy mleko… tak, istne szaleństwo. Zanim jednak totalnie odpłyniesz, skupmy się na prostocie. Bawełna.
Dobra bawełniana chusta będzie tak naprawdę idealna i dla maluszka, i dla ciebie do nauki wiązań. Bawełna jest przewidywalna, łatwo ją uprać (po prostu, w pralce, według wskazań producenta), jest miękka, ale nie lejąca czy śliska. Niektóre firmy mają wprost genialną bawełnę, aż trudno uwierzyć, że nie ma w chuście żadnych domieszek.
Jeżeli jednak zdecydujesz się na chustę bawełnianą z domieszkami, przy noworodku i małym niemowlaku spójrz na bambus lub jedwab − takie chusty będą cienkie i otulające.
… i gramatura
Gramatura to taka „grubość” chusty. Tak naprawdę to ciężar jednego metra kwadratowego materiału w gramach. Na początek idealna gramatura chusty to 180-230 g/m². Skąd wiedzieć, jaką chusta ma gramaturę? Można to sprawdzić na stronie producenta albo… zważyć materiał. Ale głównie kierujcie się własnymi odczuciami przy motaniu, po prostu.
Nówka sztuka czy wykochana?
Ja jestem zwolenniczką kupowania chust używanych, bo to zawsze i ekonomiczniej, i ekologiczniej. Do tego taka używana chusta jest już „złamana”, czyli odpowiednio miękka i wygodnie dająca się wiązać. Uważajcie jednak na chusty mocno używane, bo te znów mogą być zbyt śliskie i na początek jednak za bardzo wymagające − nie wybaczą błędów w wiązaniu. Jeżeli chcecie kupić nową chustę, z jakichś powodów, taka chusta też będzie OK. Obecnie większość chust jest dość miękka od nowości.
Skąd wziąć chustę?
Tutaj opcji jest sporo. Można oczywiście kupić nową chustę w jednym ze sklepów z chustami i nosidłami lub u doradczyni noszenia (nie u wszystkich, ale sporo z nich ma zawsze przy sobie jakieś chusty na sprzedaż). Poza tym kopalnią chust używanych są grupy na Facebook’u − tańszych chust do 300 złotych, trochę droższych do 500 złotych czy wszystkich możliwych (nie przeraźcie się cenami). Dobrym pomysłem jest wybranie się na spotkanie lokalnej grupy chustowej i „pomacanie” różnych chust, a nawet pożyczenie chusty od innej mamy. W niektórych miastach funkcjonują biblioteki chustowe i stamtąd też można chustę po prostu wypożyczyć.
Ile kosztuje chusta (i czemu tak drogo)?
Ceny chust wahają się tak naprawdę od około 100-150 złotych (bawełniane pasiaki) do… kilku tysięcy. Tak, świat chustowy jest rozległy i szeroki − każdy znajdzie coś dla siebie. Są chusty za 500 złotych, za tysiąc, za półtora tysiąca. Jednak jeśli chodzi o pierwszą chustę, naprawdę da się znaleźć coś sensownego w granicach maksymalnie 200-300 złotych. Ceny chust z „wyższej półki” potrafią być szalone, ale wystarczy dobra chusta za dwie stówy, aby bezpiecznie i komfortowo nosić dziecko.
Moja pierwsza chusta to był cudowny „łowicki” pasiaczek firmy Didymos (którą polecam i bardzo lubię), o nazwie Katja, który dostałam od znajomej, o długości bodajże 4,2 lub 4,6 metra. Nauczyłam się na nim motać Konika w kieszonkę, ale na kangurka i plecak już zabrakło mi cierpliwości − była po prostu za długa i wiszące „ogony” doprowadzały mnie do płaczu. Kolejna chusta, też zresztą Didymosa, już miała długość 3,6 metra i lepiej mi pasowała (splot żakardowy, duży wzór, różne krawędzie). Szybko ogarnęłam nowe wiązania i mogłam nosić tak, jak mi wygodnie. Mieć wolne ręce i dawać synowi bliskość, kiedy tylko tego potrzebował (a ja potrzebowałam na przykład przygotować obiad).
A jaka była wasza pierwsza chusta? Wspominacie ją z sentymentem, czy z jakiegoś powodu sprawiała wam trudności?
Za współpracę przy tekście dziękuję Oli Bineckiej, doradczyni noszenia ClauWi i mamie wspaniałej Anielki.